niedziela, 14 kwietnia 2019

bezgłosa i trzy nieświecie

Przeklęta cholerna obowiązkowość, donosić wzięte zobowiązania, nawet jeśli się samemu sobie te zobowiązania zaordynowało. Cholerna natura, która mimo wrodzonego oraz pracowicie nabytego lenistwa ciągnie wilka do bloga. I niech moce ciemności porwą wszelaki mordor chęci dzielenia się słowem, uczynkiem i zaniedbaniem w okolicach Bikini, a także okolicach wszelkich mórz, oceanów, wysp oraz wód słodkich i śródlądowych. na psa urok!

Miałam naprawdę wolną od wszelakich rozmów łikendę, bo to i Matczysko wyjechało do siostry na inwazję kontrolowaną, a i w ogóle głos mi znikł (no już od niedzieli wcześniejszej, chociaż wcześniej bardziej jakby na bluesowo, a teraz jakby mniej bluesowo,a  jakby funeralnie). Zatem namilczawszy się do syta, postanowiłam cokolwieka wpisać na tej osieroconej nielocie i to szybko, zanim mamcia przyjedzie z siostrą i zacznie się ogólny rejwach rodzinny.

O czym to ja... wiadome, o temacie natenczas gorącym, chociaż może już, zważywszy na możliwość skupienia uwagi człowieka, raczej ciepłym, czyli strajku. I nie chciałabym powtarzać tutaj rzeczy już srylion razy powiedzianych, napisanych, wykrzyczanych, czy wyszeptanych, ani nie chcę odpierać żadnych tam już zarzutów.

Wrzucam tylko kilka odpowiedzi na pojawiające się tu i ówdzie pytania


  • Tak lubię moich uczniów, ale strajkuję, bo takie jest moje prawo i czuję potrzebę.
  • Tak, korzystam z przyjemnością z czasu wakacji, jeśli nie mam wtedy akurat czegoś do przepracowania.
  • Tak, czasem zdarza mi się odpuścić jakiś obowiązek i tak, mam ogromne wyrzuty sumienia z tego tytułu.
  • Tak zdarza mi się pedagogicznie mylić i nie mieć racji.
  • Nie, nigdy nie skarżyłam się na los nauczyciela, starałam się rozwiązywać wszystkie problemy u w stosownych miejscach i u stosownych organów  (z różnym, zwykle miernym, a najczęściej żadnym skutkiem) .
  • Nie, nie skarżę się, tylko zabieram głos broniąc mojego zawodu, kolegów i pracy, to nie "bo narzekam", odpieram zarzuty.
  • Nie, strajk nie jest przyjemny, jest masakrycznie smutną czynnością, którą staramy się miedzy sobą rozjaśniać czarnym humorem, co może z odległości wyglądać na "świetny nastrój strajkujących", a jest po prostu ćwiczeniem na niezwariowanie i niepopadnięcie w apatię.
  • Tak, aż nosi nas, żeby wrócić do pracy z dzieciakami.
  • Nie, nie czyni to z nas słabych, będziemy starali się wytrwać pomimo tej chęci i potrzeby pracy.
  • Tak, trudno jest zachować koleżeństwo z ludźmi, którzy strajku nie podjęli, bo ich lubimy, przyjaźnimy się z nimi i jesteśmy jedna kadrą, a wybór, którego każde z nas dokonało był trudny i stał się jakąś tam barierą, którą staramy się osłabiać i pokonywać.
  • Tak, rodzina mnie wspomoże materialnie, gdyby zaszła taka potrzeba.
  • Nie, nie są dla mnie aż tak istotne te podwyżki, ale solidaryzuję się z kolegami i koleżankami, dla których są ważne i cholernie potrzebne.
  • Tak, dziękuję wszystkim tym, którzy nie są nauczycielami, rodzicom, uczniom, osobom niezwiązanym ze szkołą za wsparcie lub przynajmniej zrozumienie.

ot, chyba to tyle w tym poście.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz