czwartek, 5 stycznia 2017

soczyste mągo

na przekór zimie, którą lubię i któremu to lubieniu mam zamiar dać wyraz wkrótce (ach te pobożne zamiary i nadzieje vel namiary i złodzieje), no więc może nie na przekór, a nad wyraz z szacunkiem do zimy, wyhodowałam sobie z pestki mango. i choć zajęło mi to trzy lata, nie że to jedno mango, tylko tyle czasu zajęły mi przygotowywania  (trening wysokościowy, siłowy, wytrzymałościowy, próby ze sprzętem, szukanie sponsorów, układanie psów zaprzęgowych do snu i takie tam/ a tak naprawdę wyjęcie sryliona pestek ze sryliona mango, wyszorowanie tychże pestek, wysuszenie tychże pestek na wiór i zgromadzenie tychże pestek na półce w komórce), więc choć zajęło mi to trzy lata, ku uciesze gawiedzi i tej części mej familii, która złożona jest z podłych niedowiarków i prześmiewczych grzeszników, mango któregoś* dnia wyrosło. nadmieniam, że wykorzystałam całkiem nowe mango i całkiem nową zupełnie niewysuszoną, ale równie wyszorowaną pestkę. voila! 
a druga pestka już się zbiera do wystrzału. 
wyhodowałam też zupełnie od niechcenia, pogwizdując i kiwając palcem w  bucie (pogwizdywałam ustami, nie palcem, rzecz jasna) papryczkę cayenne w doniczce u storczyka, a od lat 34 rośnie mi pięknie drzewko pomarańczowe również z pestki wyrosłe. i kto jest wielkim ogrodnikiem, ha!?


 *czyli w czasie świątecznym, błogosławione niech będą cuda i dziwy na tej sponiewieranej zębem czasu ziemi!

Ps: miałam też kiedyś ananasa wyhodowanego z kity ananasa, ale coś go wżarło w końcu.
Ps 2: sadzę imbir

2 komentarze:

  1. gratuluje :) w naszym klimacie tylko fasola daje sie odhodowac, takze czosnek ( dla kwiatostanow ) i grejpfruty okazjonalnie

    OdpowiedzUsuń