sobota, 7 stycznia 2017

drzewiej

 "Najsmutniejsze w tych zmianach są pożegnania ze wspaniałymi drzewami przydrożnymi, których tyle ginie pod siekierami tych, co prostują ścieżki Pańskie. I tak często się zdaje, że tych zniszczeń wspaniałych nieraz okazów dałoby się uniknąć, gdyby ludzie zdawali sobie sprawę z wartości starych drzew i z tego, że niczym nie da się ich zastąpić. Nieraz przecie nowa droga może być tak poprowadzona, że ominie i pozostawi na stronie wspaniałe rośliny. Oczywiście jest to kosztowne, powiększa koszt budowy szosy, ale ileż takich alei, czy zarośli jest niezastąpionych.
Zawsze myślę o tej drodze, jedynej chyba w Polsce, jaka szła od wsi Włostów w stronę Sandomierza, aż chyba do Lipnika. Rosły tam niezbyt stare, co jakieś dwadzieścia metrów posadzone wierzby płaczące, które tak pięknie rozrastały się w ciągu tych lat kilkudziesięciu, podczas których tę drogę przemierzałem. Tworzyły one po obu stronach drogi jak gdyby orszak niewiast poważnie kroczących, procesję jakąś fontann zielonych i niesamowitą, i osobliwą. Ocalały one przy przeróbce całej drogi opatów-Sandomierz, aż wreszcie je ścieli. Niedawno.
Tak samo mi żal wspaniałych topoli, jakie rosły od czasu do czasu, resztka jakiejś dawnej plantacji wzdłuż szosy pod samą Iłżą albo i za Iłżą, wzdłuż leśnej kolejki idącej do lasu starachowickiego. Ruch samochodowy nie jest tam wielki, szosa skromna, po cóż było wycinać. Ale Polakom zdaje się sprawiać specjalną satysfakcję wycinanie starych drzew. Tak mi kiedyś powiedziano w  Brwinowie, kiedy spytałem, dlaczego kazano wyciąć potężną topolę, resztkę ozdoby drogi królewskiej: "Ależ była taka stara!"."

(Jarosław Iwaszkiewicz, Podróże do Polski)


Drzewiej, to się żyło w zgodzie i w szacunku z przyrodą. Była ona dziełem boskim, ba, samym bogiem była ona. Drzewiej ludzie byli zdrowsi, weselsi, bardziej otwarci. Drzewiej ludzie kochali i szanowali drzewa.
Wkurwiona jestem dziś bezmyślnością ludzi i upartą krucjatą przeciwko drzewom, bez rozważenia argumentów przemawiających w ich sprawie. Jestem wkurwiona i głęboko zasmucona myśleniem ludzkim,  które zamiast uczynić z tych drzew atut, nakazuje je wycinać. 
Moja przyjaciółka Reteska pracuje w szkole w Juchnowcu Górnym (jest wice) i oto cóż zrobili ludzie w tej szkole? Oni prosz państwa, przed szkołą zasadzili sad! Nie zrzędzili, że owady, że liście, że owoce... Mają piękny owocowy sad na przeciwko głównego wejścia. Ten sad daje cień, oddziela szkołę od drogi, a przy okazji daje to, do czego nawołuje się dzieciaki - owoce. Można? Można! Nie tylko sad posadzili zresztą, bo wokół szkoły sadzą wiele drzew, takich zwykłych, liściastych, nie ozdobnych iglaczków. I ojeju, daje się żyć jesienią wśród liści! 
Ale znam tez takie działania (nie od nich), że drzewa owocowe, niechby piękne i stare i owocujące nadal, zawadzają. Że trzeba je wyciąć i zrobić z terenu patelnię, na której na pewno z zachwytem będą się prażyć matki z dziećmi w wózkach, młodsza dzieciarnia i starsi ludzie. A dni mamy upalne. Świetnie będzie też wystawić się z przyjemnością na spaliny i kurz z pobliskiej ulicy. 
Pewnie, łatwo jest wyciąć drzewo, łatwo tez kogoś skrzywdzić, łatwo dokuczyć (wiele rzeczy jest łatwych, co nie znaczy, ze są mądre i dobre). 
Życzę Państwu obcowania z takimi ludźmi jak w Juchnowcu Górnym. Ludzi w wyobraźnią, mądrością, rozsądkiem i rozumieniem, że czynienie wokół siebie pustyni i ozdabianie ich według pomysłu rodem z amerykańskich sitcomów, czy reklam, to nie jest prawdziwe piękno, tylko zwykły mało użyteczny, a  wręcz szkodliwy plastik. Życzę Państwu mądrych, dobrych i światłych ludzi wokół. Sobie też.

*

a z poleceń jeszcze, to wspaniała książka, którą dostałam w podarze od przyjaciela, który jest poetą, historykiem i rzymskim cesarzem w jednym.

Peter Wohlleben, Sekretne życie drzew, tłum. Ewa Kochanowska

Autor jest lesnikiem, który porzucił tradycyjna gospodarkę leśną na rzecz zrównoważonej i pełnej szacunku dla lasu (znalazł światłych ludzi na swoim terenie i prowadzi gospodarkę leśną w niewielkiej gminie w niemieckich Górach Łupkowych). Opierając się o najnowsze badania naukowe opowiada o zaskakującym życiu drzew. Właściwie mówi to, o czym jako biolog wiedziałam lub jako człowiek przeczuwałam, co wielu z nas przeczuwało, że drzewo to nie jest bezmyślny kloc, którego przeznaczeniem jest stać się zapałkami, czy dechą. Las to superorganizm drzewa czują, planują, dzielą się informacjami i substancjami, walczą o zdrowie i życie, uczą...
Sądzę, że każdy człowiek powinien przeczytać tę książkę i zdać sprawę z tego, że pozbawiając nasz świat drzew, pozbawiamy się niezmierzonej ilości dobroci, z której na co dzień nie zdajemy sobie sprawy. I moglibyśmy się wiele jeszcze od tych drzew nauczyć:

"A zatem każde drzewo jest cenne dla społeczności i zasługuje na jak najdłuższe utrzymywanie przy życiu. Z tego powodu nawet chore okazy zyskują wsparcie i zaopatrzenie w składniki pokarmowe, póki nie wyzdrowieją. Następnym razem sytuacja może się przecież odwrócić i pomocy będzie potrzebować drzewo dziś świadczące wsparcie."

 ( Peter Wohlleben, Sekretne życie drzew, tłum. Ewa Kochanowska)

Robimy tak? My, ludzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz