Z powodu porannej pobudki dziś, tuż po podlaniu ogrodu, wmuszeniu w Mirka Popiołka kilku gramów karmy, wyrwaniu Pannie Łaskotce z pyska kilku kilogramów karmy, wykopaniu kur z kurnika, posprzątaniu kuchni, klapłam w łóżko z herbatą (herbatę miałam ja, a nie, że mam łózko nią napełnione) i przeczytałam nabytą niedawno drogą kupna nieznaną mi wcześniej książkę P.K. Dicka - Humpty Dumpty w Oakland. Tym razem określę jednym słowem, bo wiem, jakie dokładnie mi ją opisuje - duszna.
Podobała mi się w taki masochistyczny sposób.
"- Dzisiaj - powiedziała. - Bo jak pan dzisiaj tego nie zrobi, to nie będzie czego oglądać.
- Dobra.
- Nie ma pan najmniejszego zamiaru - stwierdziła. - Dlaczego?
- Nie widzę w tym większego sensu - odparł."
(Philip K. Dick, Humpty Dumpty w Oakland,
tłum. Jarosław Rybski)
tłum. Jarosław Rybski)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz