uwertura
z dzisiejszej e-zmowy z Retes
ja- i tu uwaga taaadaaa!
taki ogólny porządek na bieżąco :]
reteska - starzejesz się
reteska - starzejesz się
ja- więc w pokoju mam poukładane i raz w tygodniu odkurzam
oraz skurzam półki :]
reteska - Jo :|
ja- albo dopiero mój program zastartował
oraz skurzam półki :]
reteska - Jo :|
ja- albo dopiero mój program zastartował
reteska - zmieniłaś się
ja- no przez przesady NIE WSZXYSTKIE!
ja- no przez przesady NIE WSZXYSTKIE!
reteska- już nie jesteś ta sama, jak się poznałyśmy
*
Pozbywam się rzeczy, które gromadzą się wokół mnie. To się dzieje niezależnie ode mnie, całkiem odruchowo, naprawdę nie mam pojęcia jak. Od tygodnia np usiłuję pozbyć się Snupieja. Snoopy to mój nakochańszy bohater Fistaszków i kiedyś w jakimś worze z zabawkami do oddania innym dzieciom znalazł mnie i choć byłam już wtedy trzydziestoletnim z okładem dziecięciem, nie mogłam go oddać. Jest ordynarnie plastikowy i ma napis mc'donalds made in china na pleckach, ale pomimo tego, to przecież nadal Snupiej.
Marta (moja siostrzenica) zrobiła mi Snupieja na szydełku, cudnego zresztą, więc w godzinie bohaterstwa zdjęłam plastik z półki i rzekłam mu, czas się rozstać.
Nie, nie miałam siły go wyrzucić do kosza, nawet próbowałam, ale dręczyły mnie wizje jak on tam leży, Snupiej ten i jak mu smutno. Wymyśliłam więc sobie, że zabiorę onego na podwórze i postawię go obok scieżki, którą truchtają ludzie, a dzieci zdążają do i zez szkoły. Któreś z nich Snupieja zauważy, myślałam ja sobie i go sobie weźmie i będzie go uwielbiać i kochać i nazwie go Dżordż. Przygotowywałam się do tego 5 dni i dziś poszłam by to uczynić. Porzucenie Snupieja, nazwę po imieniu rzecz. Na ścieżkę. Znalazłam mu fantastyczne miejsce pod świerkiem (żeby mu nie padało) na mchu, obok kamyka - był widoczny i chroniony jednocześnie. Zrobiłam mu parę ostatnich zdjęć i kiedy się przewrócił pomyślałam, że tak mu smutno będzie, kiedy już zostanie tu sam, pod tym drzewem, wydany na pastwę nocy, gwiazd i szemranego towarzystwa, więc przeniosę go w towarzystwo kwitnących mniszków.
no i tak wyszło, że kiedy w pokoju postawiłam go na biurku zorientowałam się, że on nadal trzyma kwiatek mniszka w łapie i nadal się uśmiecha.
nie mogę
*
cholera, pomimo tego, że przestrzeń pragmatyczna i naukowa jest we mnie mocno osadzona, to ona w ogóle nie ma wpływu na tę przestrzeń, w której przedmioty, zabawki np żyją swoim własnym życiem. a nigdy przenigdy nie wyrzuciłabym przecież czegoś co czuje. no poza kurzem może, ale on sobie daje świetnie radę wszędzie.
Ha! :-)
OdpowiedzUsuńa Ty Madzik myślisz, ze dlaczego zachwyciłam się lalczanym blogiem hę?! : D
UsuńWiem o czym Ty.
OdpowiedzUsuńMam problem nawet z wrzucaniem pluszaków do worka, głową w dół. Staram się je układać, żeby ... im było wygodnie? Żeby nie naruszyć ich godności?
Chyba bezpieczniej będzie nie zastanawiać się nad odpowiedzią.
Pamiętam jak byłam zszokowana widokiem sprzedawcy z targu, który wrzucał do wora kury (żywe) jakby były zwłokami, jedną na drugą, z pogiętymi skrzydłami, głowami w dół. Nikt z kupujących nie był zdziwiony ....
tak. dokładnie.
Usuń