mimo, żem biolog, niezupełnie rozumiem proces (partenogenetycznego?) rozmnażania się owoców dyni w naszym garażu. tak, czy siak, coś trzeba z tym robić - część upchnęłyśmy w zamrażarce, część oczekuje w lodówce na stanie się zupą, a dziś z towarzyszeniem religijnej Joli, która przyszła wyleczyć swe przeziębienie nalewką, udziergałam kacze żarcie
trochę dyni (jakąś 1/5)
dwie duże cebule
pół kila pieczarków
jedna papryka
makaron świderki
10dag sera zółtego (odliczając dziury)
wino japkowe - pół szklanki (HA!) - wino wytwarzamy same swe, jest to spuścizna rodowa
pół kubka śmietany
trochę masła
rozmaryn
majeranek
kłącze imbiru
pieprz kolorowy
sól
papryka słodka
chili
curry
właściwie to już wszystko jasne - udusić podsmażyć, doprawić i zmieszać z makaronem.
no więc ja w takiej kolejności:
1. Dynię pokrojoną w plasterki, paprykę w kostkę i cebulę w piórka duszę pod przykryciem na maśle z dodatkiem wody. Posypuję to solą i curry (curry niewiele)
2. dorzucam pieczarki i duszę dalej doprawiając wskazanymi wyżej rzeczami. pieprz świezo mielony, imbir starty na tarce o grubych oczkach
3. Wlewam wino, chwilę pozwalam się pobulgocić, dolewam śmietanę, dorzucam starkowany żółty ser, próbuję i doprawiam wedle uznania odatkowo
przydaje się zielona piertruszka, ale tej dzisiaj zapomniałam, bo gadałam w trakcie z mamą i religijną jolą.
wygląda jak kacze żarcie, ale jest dobre i zużywa dynię
niewypowiedziane
5 dni temu
z dyni to ja jeno produkuję czasem zupę-krem oraz ścieram do ziemniaków na placki. tę wersję zakonotuję zatem :)
OdpowiedzUsuńjeszcze zapiekanka, wiadome dynia w occie, komfituły i takie tam
Usuń