W domu rodzinnym Basi matematyczki, w okresie ostatniego, zapustnego tygodnia, czyli od czwartku tłustego do kusego wtorku, chodzą przebierańcy.
Ubrani w dziwaczne i zabawne stroje, recytują śmieszne wiersze, śpiewają żartobliwe piosenki, wyczyniają harce. Są to Bakusy
(Zgliczyn-Glinki, okolice Radzanowa nad Wkrą)
*
w trakcie poszukiwań dowiedziałam się jeszcze, że na śląsku oznacza to mięsopust i harce ostatkowe, zaś samo słowo pochodzi od Bachusa
*
"Naniosę wam z wiosną jajek, z których będzie wiele niespodzianek - deklarował bocian. A chłopiec w worku po ziemniakach straszył: - Jestem bakus nad bakusy, wszystkim robię dziś psikusy.
Diabeł, choć podszczypywał i rwał do tańca dziewczyny, nie był mile widzianym gościem. - Idź diable wcielony, idź diable rogaty. Wynoś się z tej chaty. A śmierci proponowano: - Weź ten gar kapusty, bo to są zapusty!
Gospodarze częstowali, czym chata bogata. Były pączki, faworki, nie zabrakło czegoś mocniejszego do popitki. Po południu zespoły zaprezentowały się na przeglądzie w strażackiej remizie. - Koniec tańców i hulanek, jutro jest już postu ranek - kwitował jeden z bakusów."
(Z przeglądu zapustnego w Zielonej'2004)
niewypowiedziane
5 dni temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz