niedziela, 15 listopada 2020

dzisiejszy wpis sponsorowała literka "i"

 Hu ha! Goniąc kormorany terminów i orientując się, że do sesji naprawdę niewiele czasu, zaliczyłam dziś pierwszy test cząstkowy. Klimatologia, meteo, kartografia i astronomiczne podstawy geografii. I och, jeden błąd, bo nigdy krwa mać nie wiem, jak wieją te cholerne antycyklony i w którą stronę kręci wiatrem siła Coriolisa. Od dziecięctwa dochodzę do momentu wiatrów zachodnich i  jasność przestaje być dla mnie jasna. I niechbym trawiła nad tym godziny, to i tak za chwilę zapominam tej jakże ważkiej informacji, dzie i do czego antycyklon wieje. I trudno, tak czy siak, zaliczone. (I dwója z minusem z polskiego, lewandoska nie zaczynaj od i)


Strawiłam część łikendu na Masłowskiej Jak przejąć kontrolę nad światem nie wychodząc z domu 2, z czego się cieszę, gdyż ja bardzo Dorotę Masłowską lubię i kolejna książka udatnie napisana jest i zręcznie, i z  dużą ilością bogatego słownictwa, i ironią, i autoironią, a  gdzieś pod spodem jeszcze z człowieczeniem się i skromnością ukrytą chytrze za nieskromnościami i festonami zdań. Tak więc fajnie fajnie, jak to mówi moja koleżanka z pracy, religijna Jola.


W piątek odwiedziłam lekarza pracy, który popatrzył mi głęboko w  oczy: "zdrowo pani wygląda" i wystawił przydatność na trzy lata (książeczkę to już dawno mam bezterminowo). Zastanawiam się, czy psychiatra podzieliłby jego zdanie.




Dokończyłam też ten czworoksiąg (Cmentarz zapomnianych książek Zafona, który zaczęłam (tak, tak, zamówiłam trzecią część, z tym, że okazało się, że trzecią mam, a to jest druga właściwie) i muszę powiedzieć, że w tomach, gdzie nie rozkłada się na kartkach pan Fermin, jest znacznie lepiej, bo rubaszność i skrząca inteligencją żonglerka bonmotami wychodzi Zafonowi blado, znacznie lepiej jest kiedy tego nie czyni. Błądząc po tych 4 tomach rozłożonych nieco w  moim czasie, pogubiłam się kto gdzie z kim i dlaczego i kiedy wiosłowałam ku końcowi, szczegóły początkowe dryfowały pod powierzchnią mojej mętnej myśli w sposób nader przypadkowy, aj tam oj tam.


Przeglądając fejsbuka trafiłam na bardzo dobry (zresztą jak zwykle) wpis Radka Wiśniewskiego, w komentarzu do którego jedna z osób napisała: "warto przeczytać to do końca", że niby wart tekst doczytania. I ten komentarz tak dobitnie obnażył przede mną mechanizm, który nakazuje nieprzeczytać, ale obdarzyć myślą krytyczną,  komentarzem opatrzyć, zostawić ślad łapy, smugę sadzy na policzku i że ten mechanizm jest, że nawet jeśli ktoś doczytał, to zostawia, że warto było, bo są inne teksty, których niedoczytuje. Bo gdyż ponieważ wiemy, że często człek do końca tekstu nie czyta, nie musi wcale żeby wyrobić sobie nań opinię, wystarczy, że tylko tytuł, może obrazek jak jest i jeszcze ze dwa zdania z rozpędu i już.


No i tak

idzie zimno w uszki. Oby choć raz spadł śnieg


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz