Hu ha! Goniąc kormorany terminów i orientując się, że do sesji naprawdę niewiele czasu, zaliczyłam dziś pierwszy test cząstkowy. Klimatologia, meteo, kartografia i astronomiczne podstawy geografii. I och, jeden błąd, bo nigdy krwa mać nie wiem, jak wieją te cholerne antycyklony i w którą stronę kręci wiatrem siła Coriolisa. Od dziecięctwa dochodzę do momentu wiatrów zachodnich i jasność przestaje być dla mnie jasna. I niechbym trawiła nad tym godziny, to i tak za chwilę zapominam tej jakże ważkiej informacji, dzie i do czego antycyklon wieje. I trudno, tak czy siak, zaliczone. (I dwója z minusem z polskiego, lewandoska nie zaczynaj od i)
Strawiłam część łikendu na Masłowskiej Jak przejąć kontrolę nad światem nie wychodząc z domu 2, z czego się cieszę, gdyż ja bardzo Dorotę Masłowską lubię i kolejna książka udatnie napisana jest i zręcznie, i z dużą ilością bogatego słownictwa, i ironią, i autoironią, a gdzieś pod spodem jeszcze z człowieczeniem się i skromnością ukrytą chytrze za nieskromnościami i festonami zdań. Tak więc fajnie fajnie, jak to mówi moja koleżanka z pracy, religijna Jola.
W piątek odwiedziłam lekarza pracy, który popatrzył mi głęboko w oczy: "zdrowo pani wygląda" i wystawił przydatność na trzy lata (książeczkę to już dawno mam bezterminowo). Zastanawiam się, czy psychiatra podzieliłby jego zdanie.
No i tak
idzie zimno w uszki. Oby choć raz spadł śnieg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz