Bęc, wpadła mi ciągotka do okienka, no to cóż, otwieram. Nieszksypczrze, kapela mi nie znana, choć ze znanym mi głosem w niektórych kawałkach. Muzyka pociągająca, nieodparcie kojarzy mi się z flecistą (choć nie ma tu fletu, a jeno struny) z Hameln, dlaczego? Bo jest coś w tej muzyce, w tym drażniącym hipokamp poskrzypywaniu, choć zespół jednym głosem fuka - nie skrzypże ;), w niepokojącej nucie która ciągnie się przez ucho, głowę, drugie ucho, nawija na palce, by następnie wysnuć się przez próg i podążyć w jakieś zahoryzontalne rejony. Coś, co sprawia, ze można za nią ruszyć, węsząc za jej ledwie widocznym torem. Struny wytwarzają dziwny, czasami aż dysonansowy klimat z leciutko wyczuwalnymi pod spodem bałkanami, trochę rosją, trochę celtami, ale tak w sam raz, by nie móc powiedzieć oto ludowość wpisana w muzykę, wyczuwalnymi na tyle, by tę muzykę delikatnie ukorzenić i to raczej nie w stronie świata, a w strefie naszego ja, w dziedziczeniu po przodkach. Może się więc tu wpasować i nostalgiczny ton nocnego ognia (Zimowy wieczór) i biblijny w smaku ton utworu I Pan ukarał pismo, i np dymny momentami lekko jazzujący smak Nie każda róża ma kolce.
Nie będę ukrywać prywaty, bo ja lubię sławkowe teksty, że trzy utwory mają sławkowe teksty właśnie (Sławomir Płatek), melorecytowane ciepłym sławkowym głosem i z wielką przyjemnością wysłuchałam ich w takim towarzystwie i tle, i zarazem stają się te teksty również tłem dla muzyki, stosownie do poczucia z czasem nutką patosu, a czasem z nutką wycofania. No i rzecz jasna, ale tego już chyba nie muszę objaśniać ze znaczeniem słów.
a fachowo o samej płycie powiedzą wam tu
a tu ciągotka do jutupia
niewypowiedziane
5 dni temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz