W ramach akcji Anty-Maryniarz* przejrzałam sobie nabyty drogą antykwariacką tomik sprzed 11 lat. Tomik Sekutnice pani Anny Piotrowskiej. Od razu go zresztą zabazgrałam ołówkiem, ale na swoje usprawiedliwienie i ku uciesze tych, którzy są mymi niecnymi praktykami obolali, zaznaczałam rzeczy przy użyciu kolorowych sklerotek (które dostałam w prezencie od nieocenionej Religijnej Joli), nie zaś przez przygięcie mu rogów, czyli popularne ośle uszy. Co prawda czegoś mi teraz brakuje i po odjęciu sklerotki już żaden ślad, żadna linia dłoni nie powie nikomu, co się tu działo na stronie, ale niech tam! Dobro książek naszym dobrem.
Ale do rzeczy, o ile nispójny umysłowo człowiek moze w ogóle do jakiejś rzeczy mówić. Albo właśnie może
Uczucie zmieszane (nawet przy ojkazji zapytałam wuja gogla, czy ona poetka coś z poezją dalej robi, ale na razie wuj milczy, zresztą on mi często milczy nawet w wyraźnych sprawach). No więc uczucie zmieszane, dużo ud i ślinotoku, sporo strzępów skóry, od cholery moczenia się, białek, łoju i wszelkich wydzielin poetyckich, co cechuje jakoś o ile dobrze pamiętam, taki czas właśnie sprzed 10 lat. Sporo takiego poetyckiego języka, za jakim niespecjalnie przepadam, kiedy (pardon piszące panie, wiem, ze własnie celuję sobie procą w kolano) baba stara się pisać jak chłop. I nie rzecz w tym, że ja gatunkuję płeć poezji, bo jestem przeciw temu, ale jakoś niedobrze czuję wyłażące zza rogu (a jednak powinnam je zagiąć) starania. Jest coś w większości nici, którymi to szyte, co sprawia że widać. Do takich zabiegów to trzeba być poetyckim neurochirurgem albo mieć farta. Denerwujące są też niektóre przerzutnie, ale to też o ile pamiętam, taka moda była. Wirus taki, co powodował przerzutniaczkę typu B
Ale jest próba ogarnięcia rzeczy dziejących się wokół głowy, za co plus, pozbierania mozaiki wytwarzanej przez ten padół śloz i krwi.
Znalazłam kilka świetnych w moim poczuciu wierszy o niewynaturzonej osobowości (myślę tu o osobowości wierszy), z błyskotliwym pomysłem, oraz innymi zaletami. Więc sobie te wiersze pozwolę wpisać
na początek zawadiacki z wielkim dowcipem, autoironiczny i ironiczny w kategorii relacji międzyludzkich, a pod spodem wrażliwy i smutny wiersz trzygwiazdkowy
***
jesteśmy nad morzem
mówisz że śmierdzi zgniłymi
rybami
ja nic nie czuję
wylegując się
brzuchem do góry na brzegu
*
Kolejny znów ze związkiem na kanwie, ale więksszość tych wierszy zahacza się, ba czasem potyka o związek. Dla mnie to wiersz o obserwacji tego, jak się upatruje rozwiązań w rzeczach i aktach, które niczego nie rozwiązują. O powtarzalności tych aktów i byciu razem/obok. no i przerzutnie tu są jak najbardziej eleganckie
ŻÓŁĆ
od kilku dni żyjemy w mieszkaniu na sprzedaż
ściany żółto-żółte artykulują
skarpetki zdejmują się same opadają zasłony
koszula zadziera się po samą szyję w mieszkaniu
właśnie licytowanym każda pieszczota
jest jak przekleństwo
klniemy wierząc że wymyślamy sobie boga
od kilku dni bóg istnieje
ciągle śpi przy zgodnie z ruchem wskazówek
drugiej od okna ścianie
w jego snach mówimy: "można ci zaufać
to nieistotne że się nie kocha" w mieszkaniu
na sprzedaż wszystko jest przecież na moment
pewnej nocy bóg płacze
bijemy go po twarzy aby się ocknął nazajutrz
bóg wiesza się na mojej elastycznej podkolanówce
ściany
żółto-żółte artykulują wszystko co należy
zanosimy boga do świeżo postawionego kościoła
w tej samej chwili
mieszkanie zostaje kupione pozwalają
nam tylko
zabrać swoje rzeczy to miasto żółto-żółte idealnie
wyraża moje kroki i twój świszczący oddech od kilku
przecznic naprawdę klnąc wierzymy
że bóg jeszcze pokaże
zmartwychwstaje
dogania nas
mówi: "można mi zaufać" i że to
nieistotne
że on nie kocha ważne czy ma się gdzie
głowę przyłozyć
od kilku dni żyjemy w świątyni
żółto-żółte łuny nad nami
artykulują-
*
Kolejny,w kórym czytam wiele nawiązań, a których to analizy przeciez nie będę robić, bo jest lato i gorąco i bo słowotok mam głównie na imprezach. Jest to dla mnie wiersz o upływie czasu i o targach między formułami wewnętrznymi, a rzeczywistością zewnętrzną. O tym, jak drobne rzeczy, czy też dzianie się, utrzymują nas na powierzchni życia, a jednocześnie zbliżają nas do końca. O współzależności rzecz-my, czasu trwania, smutku i dzękczynienia. O zbliżaniu się do śmierci i jej odpychaniu. Blogosławieństwie i przekleństwie upływu czasu. O tego czasu upadku. A wszystko to wpatrując się w obraz. (phi, więcej się napiaałam niz wiersz, co jest ogromną tego wiersza zaletą).
***
Moja ulubiona ilustracja-
kobieta w czarnych rękawiczkach
i starej twarzy -
w równych odstępach czasu
odrywa się od ściany
Oddziela pory picia kawy
od pór paciorków i nocnych figielków
W zamian - paciorki - figielki - kawa
pozwalają jej zlecieć
Ps: moja siostra ma w zanadrzu taką historyjkę o spadaniu obrazka
podczas paciorków, acz nie sądzę, że powinnam ją udostępniać ;)
*
Tu ciekawy obraz, pięknie położona emocjonalność. A za wierszem może kryć się kryminał. lubię to
PO ZIMIE
wspaniale się z nią tonie objawia się
taka głębia jest wtedy piękna
i taka lepsza (schować się w trawie
niech świat pływa po powierzchni)
na brzegu lądoduszna przygląda się kałuży
przymyka oczy (po zimie mruży się oczy
w szczególny sposób) jest pora
subtelnego ciepła wody w niej
tylko po kostki (ale stara się pamiętać
że ktoś kiedyś utonął w jednej łyżeczce)
bezołowiowa
tęcza spływa
ulicą sugeruje wymownie
by spojrzeć w niebo
*
i na koniec
świetna, cięta obserwacja, doskonale zrobiony motyw, baaardzo cholernie dobry wiersz.
MSZA
one robią się wściekłe na deszcz
słyszę jak tłuką w reliefy szerszenie
odnajdują wszystkie szpary kąciki
oczu półotwarte dłonie zagięcia szat
wiercą gniazda w źle postawionych
ścianach odwłoki w tył w przód
penetracje mała kobieta jej palce
odnajdują różaniec wszystko wściekłe
szerszenie wściekłe reliefy wściekłę
pochwa wściekła święci wściekli
wszystko na deszcz w rozterce wszystko
płacze reliefy święci szerszenie święte
ich gniazda w źle postawionych ścianach
Na Ps jeszcze dodam, że znalazłam formułe, która mnie rozchichrała "cisza zabija waleniem" (w wierszu Moczenie), oczywista sprawa tam dalej jest jeszcze reszta frazy, ale zostawiam ją niedokończoną, bo mi się tak podoba
:]
* Anty-Maryniarz to próba opalenia tego, co do tej pory znajdowało się pod ubraniem, szczególnie z rękawkami :D
niewypowiedziane
5 dni temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz