No niech mię podniesie swój manus ten, co nie lubi kasztanów. A jeśli nawet takie są na tem łezpadole, to i tak nie widzę, więc rzecz jest bezsensowna. Podnoszenie tej ręki, nie kasztany. One, to jest kolejna potęga jesieni do potęgi entej. Właśnie wróciłam z nazbierania, z energią, która wypełniła zasobniki bezpośrednio podtrzymujące poczucie hej-ho, z głębokim poczuciem sensualnej rozkoszy lśnienia, barwy, kształtu i zapachu bryły wyłuskiwanej z łupiny, i wspomnieniem (zawsze) taty, który te kasztanowce wyhodował z nasion. Czyli z kasztanów, rzecz jasna.
a (tu następuje tekst)
ogród złocił się, promieniał i trochę kaszlał późnym wrześniem. Wojowniczo nastawione pokrzywy usiłowały dosięgnąć jej łydek, perz obrał strategię odwrotną, kładł źdźbła w kierunku ruchu. Trawa jak pieguska, usiana była pękającymi owocami w odcieniu tego brązu, który nie sposób nazwać inaczej, niż kasztanową końską maścią. Nasiona kasztanowców zaś były obojętne na swoje barwy, gładkie i bezwstydne z urodzenia, toczyły się i dawały rozgniatać oponom samochodów na pobliskim asfalcie. Zbierała kasztany, rzeczy wydarzały się, trwały, jedne przechodziły w drugie i czasami to miało sens, a innym razem nie miało znaczenia. Zbierała je wszystkie do koszyka, tyle historii ze strony z drzew.
Właśnie w tej chwili, wybierając zdjęcia uświadomiłam sobie o co chodzi z moim ogrodem, że jest taki nieuporządkowany i rozwichrzony. Stało się jasne, że na zawsze i nieodwracalnie skrzywił mnie obraz Mehoffera Dziwny ogród, który to obraz ujrzałam w dziecięctwo w zaczytanym przeze mnie albumie "Dziecko w malarstwie polskim". Do dziś pamiętam dokładnie mieszankę czarów, porażającego piękna i tajemnicy, odczucie koegzystencji oślepiającego światła i głębokiego cienia. I to odczucie bardzo złożone, cudowne i bolesne, odtwarzam za każdym razem w swoim ogrodzie. To dlatego chwaści się tam i gałęzi, zamiast układać i porządnieć. Pędy nasturcji oplatają róże, drzewko pomarańczowe i przypadkowy krzak pomidora, poskręcane firanki wierzby wpychają się na jabłoń i powiewają nad ścieżką, a pod krzewuszką i lilakiem istnieją tajne pokoje, w których można podsłuchiwać rzekotki.
I dlatego pod żadnym pozorem nie pokazujcie dzieciom obrazów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz