Kiedyś nabywało się je pod kościołem, przybywał sprzedawca i po niedzielnej mszy rozstawiał swój malutki kramik. To było niezwykłe święto, a kiedy rodzice wręczyli szczeniarze te 50 groszy pozwalając nabyć owe cudo, to był wręcz raj - Et in Arcadia Ego. Smak tych lizaków nadal jest dostępny w puszce mojej czaszki, bo dzięki ci losie, mam dostęp do większości doznań sensorycznych ze swojego życia. Przywołuję w pamięci smaki, zapachy, a także odczucia i to mi ratuje nastrój utrzymując umysł nad powierzchnią przypływów stanów przygnębienia.
Taki niedzielny cukrowy lizak dostałam kiedyś od kolegi, kumpla po prostu, bez żadnych tam podtekstów, byliśmy jeszcze w wieku, w którym "te rzeczy" były czymś brrr, nie do pomyślenia i fuj. Albo to mi się wtedy tak zdawało. Nigdy więcej nie dostałam już cukrowego lizaka, a jakoś tak jest, że dzisiejszego dnia podpłynął mi pod powierzchnię pamięci właśnie on i dopiero pociągnął za sobą sznurek wspomnień już tych bezecnych, tfu bezcennych oczywiście, tych bezcennych.
Taki niedzielny cukrowy lizak dostałam kiedyś od kolegi, kumpla po prostu, bez żadnych tam podtekstów, byliśmy jeszcze w wieku, w którym "te rzeczy" były czymś brrr, nie do pomyślenia i fuj. Albo to mi się wtedy tak zdawało. Nigdy więcej nie dostałam już cukrowego lizaka, a jakoś tak jest, że dzisiejszego dnia podpłynął mi pod powierzchnię pamięci właśnie on i dopiero pociągnął za sobą sznurek wspomnień już tych bezecnych, tfu bezcennych oczywiście, tych bezcennych.
Od kilkunastu lat nie świętowałam walentynkowego dnia z żadnym mężczyzną, jakoś tak wyszło, seria niefortunnych zdarzeń, co roku wszakże czuję potrzebę wyrażenia wszem i wobec, że walentynki to miłe święto, a już zupełnie przeurocze kiedy ma się je z kim obchodzić.
Skoro jednak moje zasoby zew i wewnętrzne odstraszyły już większą część ludności, to żeby sobie umilić ten dzień, ubrałam swoje legowiszcze w absolutnie pocieszające Muminki, nażarłam się ciastem do granicy naciągu skóry i otumaniłam komediami romantycznymi i jednym filmem Ridleya Scotta w tivi podczas klejenia albumu pamiątkowego dla mamci.
A Tobie świecie, życzę cukrowego niedzielnego lizaka, miłości i jednak nieco więcej szczęścia niż u mnie, choć nie nie, nie narzekam, przecież mogłam wylądować nas grzbiecie.
Nie dajcie sobie wmówić, że to przereklamowane - happy Valentine's Day! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz