Miseczka postawiona w stanie pustym, w dodatku mająca w zamyśle pierwotnym, w tym stanie pozostać, zaczyna się napełniać, gdyż podobnoż natura nie znosi próżni. Jest na sali ktoś, kto nie doświadczył napełniania się postawionego dla ozdoby, dizajnu, tudzież przypadku, naczynka? Uwielbiam ceramikę dla samej jej ceramiczności, barw, ornamentyki, linii i takichtam, ale gdy tylko zwiedziona krągłością uszka, czy obłością brzuszka, nabędę kolejną miseczkę i cmokając, kręcąc głową po zasięgnięciu opinii trzynastu fengszujów, księgi iczing oraz książki telefonicznej, wystawię rzecz na półce, zanim zdążę się napawić jej idealną harmonią z miejscem, już w miseczce są: agrafki, szpilki, guziki, koraliki, kawałek mydła (przebóg), ołowiane pecyny, grosiwo, zapałki, ucho od śledzia, szton. Zawsze.
To tak tytułem marginesu (sic!)
Myślałam od wczorej o agroturystyce, to znaczy do wczorej też od czasu do czasu myślałam, ale głównie w pozycjach pozytywnych, a wczorej coś mnie tkło. Bo idzie o to, że chociaż racjonalna część wusz docenia i mówi, hej, to naprawdę dobre, to wsiowa wusz, co we wsi mieszka od zygoty, wykazuje się jakąś nieufnością. Po kolei (żeby nie było, sama sobie we łbie tym postem próbuję układać, jak zawsze zresztą)
alfa: człowiek na wsi mieszkały, robi wszystkie te rzeczy, co mają być wywszystkowane, ogóry, pomidory, japki, śliwki i wszelkie mecyje, bo tak robił i tez po to, żeby nie kupować (oczywista obecnie różnie z tym bywa, ale mówię o prawdziwych wsiokach)
agroturystyka wymaga reklamy, zatem się z tego zwykłego robienia czyni rytuały alchemiczne, co paradoksalnie, odziera one czynności z właściwej im, naturalnej magii, a przydaje sztuczna gębę, pazłotko i tetam "duchowość" (sic!)
beta: u nas na Warniji, to agroturystowskie są głównie przyjezdne, co kupują obejścia, zachwycają się, achają, ochają i puszczają achy i ochy w świat. No i wiem, dziwaczę, bo we mnie jest tez ten zachwyt i achy i ochy bo uważam, że drugiej takiej Warmii nie ma na żadnym ze światów, ale ten mój zachwyt wyrasta z każdego kamienia i wądołu, bo tu upłynęło moje dzieciństwo, krzaki noszą ślady krwi z naszych kolan, kamienie leżą tam, gdzie je przetoczyły nasze łapy, a w rowach odciśnięte na wieki zostaną ślady naszych (rysich?) pazurów. Ten nasz krajobraz jest naprawdę przepiękny, a jakoś wkurza mnie, kiedy się nim acha i ocha na sztandarach. Może tez dlatego, że nie chcę za bardzo tu turystów, bo turyści niosą pieniądze, cywilizację i śmierć piękna, niestety
delta: No i to nagłe uduchowienie i krajobrazu i warzyw w ogrodzie i nagle te drzewa takie magiczne (a żebyście wy chociaż zawalczyli o te drzewa) i to zachwalanie "magii i sielskości", a kiedy nie jest się gościem posesji, to psy, ogrodzenia i pohukiwania, ze teren prywatny! tu ludzie przybywają odpocząć od ludzi!
gamma: i nie ufam tym wszystkim artystowskim uduchowieniom. Chyba przez alfa, bo ja jestem wsiowa, tutejsza, a z naszymi tu ludźmi, często robiącymi piękne rzeczy, gada się normalnie, bez żadnych tam uduchowień. natomiast w miejscach "uduchowionych" agroturystycznie, jest specyficzne grono "uduchowieńców" oderwanych od tej ziemi. i to jest chyba to - jakkolwiek podoba im się ta ziemia, są od niej oderwani, unoszą się nad nią, takie pięknoduchy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz