wpis niedzielny
Na przeciw potrzebom wychodząc. Moim, rzecz jasna, chciałabym donieść, iż śnieg zasypał wszystkie nasze drogi, ale żeby nie było, nie tę do kopalni. No psia ją w mordę trąb! Trudno, jutro podążyć będzie trzeba. A nie było mnie, gdyż myślałam o miłości. Dobra, gówno tam prawda, oglądałam seriale, bo brat na dłużej zjechał do mamci. Obejrzałam Amerykańskich Bogów sezon pierwszy, wiecie ten na motywie gaimanowskiej książki. I barzo gaimanowski klimat, kurna oszczędnie zrobili, a udatnie, aż się mi pysio wewnętrznie radowało, jak ładnie zaczerpnęli nauki z Lyncha i złapali ducha, który nie sponiewierał książki wyczuwając szczelinę, między tym co może literatura z wyobraźnią czytacza, a tym co może film. Wyszło dla mnie bez zarzutu.
*
I jeszcze obejrzałam Koło czasu, serial. Książków jeszcze nie nabyłam i przyglądając się mojemu obecnemu rachunkowi za ogrzewanie (dziękuję pokornie gminie, która uporczywie puszcza ciepło i naszą kasę w glebę źle zaizolowanego przesyłu) raczej nie nabędę, gdyż miesięczna opłata (uiszczana przez cały rok pański) za ogrzewanie domostwa podszytego wiatrem, stanowi jedną trzecią moich zarobków. i jeszcze z ubiegłego roku niedopłata pozbawia mnie bezwzględnie nabywania. Ale może to dobrze, jeśli coś stopuje przypływ rzeczy. Właściwie, czego potrzeba człowiekowi, trochę jadła, miejsca do spania i miłości.
Ale, żeby nie było, myślałam o miłości trochę przez ten czas i wyszło mi, że znowu kulą w płot, jakoś tak trafiam na sytuacje niejasne, w których trudno otrzymać szczerość. Szlag by to, a już myślałam, że przełamałam wzorzec. Jednak nie i trzeba ci było wuszko jednak trzymać się z daleka, jako się trzymałaś. Dobra, przejdzie jak wszystkie inne, w końcu przeminie jak sen złoty, ten piaskowy smak w pysku i poczucie że się z siebie znowu zrobiło durnia.
*
wpis wtorkowy
A dziś mam katar i migdały wielkości kokosów i ciągle śpię, za wyjątkiem kopalni, rzecz jasna, choć do końca przekonana nie jestem, gdyż mgliste majaki z lekcji i przerw sugerują, że mój mózg pieczołowicie obłożony watą, śpi również podczas zmagać intelektualnych z młódzią. Ale budze się na kaszlnięcie, bo wtedy musze trzymać czubek czaszki, żeby mi nie odpadł, znacie ten stan. Przeczytałam wczesne opowiadania Pynchona w zbiorku Niepojętny uczeń (przekład Piotr Prachnio i Roman Vasylenko). Fajna, ciekawa rzecz z tego powodu, ze się sam autor pastwi nad swoimi juveniliami, ale też widać jego czuły do nich, mimo wszystko, stosunek i chęć podzielenia się. Zajęło mnie ostatnie, które nosi tytuł Sekretna integracja i jest mieszanką przygody, eksploracji, pleśniejącej piwnicy i tajemnego świata dzieci. Zdecydowanie smaczna rzecz. I to by było na tyle, bo mi zaraz nos odpadnie.
a tu prosz, cesarzowa imperialna zaiprowizowana przez Kubę, mego siostrzeńca i AI. Swoją drogą, okazuje się, ze Kuba widzi mnie głównie w sztafażu fantasy
Bardzo piękny kantar :-)))
OdpowiedzUsuńKatar pewnie mniej piękny.
niepiękny, w rzeczy samey! :)
Usuń