Mam tu całe biurko naskładanych, nazaznaczanych notatkami i oślimi uszami (moje) i karteczkami (cudze) książek, które chciałabym polecić, mam nawet trochę czasu na to, ale w cholerę nie idzie mi to pisanie, bo jako zadeklarowany i certyfikowany nienapoleon, muszę mieć wielopasmową autostradę czasu przed sobą i to na odcinku nicnierobienie 500km.
Wpadam z pracy w pracę, zawodowo i domowo, mało czytam, nie wyjeżdżam, nie śpię w swoim łóżku, nie dysponuję swoim czasem (w ogóle cholera nie dysponuję). Codziennie boli mnie głowa, w której mam kaszankę, groch z kapusta i zakalec, kłębią się luźne fragmenty lekcji od klasy 0 po III gim, przedmioty, których próbuje nauczać, dziennik elektroniczny z papierowym, dziesiątki przydzielanych mi zadań, nerwy związane z klasa niemal integracyjną (niemal, bo nie ma takiego statusu) - niedowidzenie, upośledzenie w st lekkim i asperger + kilka jeszcze przypadków. Jeśli miałabym wyrazić moją opinię na temat stanu mojego zdrowia psychicznego, to jestem bliska zwariowania, albo morderstwa, albo zapisania się do jakiejś grupy folklorystycznej o trudnej nazwie.
tak, czy siak, postanowiłam dziś zapisać cokolwiek, zatem inspiracje z książki: Lejb Fogelman. Warto żyć. z którym to Lejbem Fogelmanem prawnikiem i świetnym gawędziarzem, rozmawia Michał Komar. Książka ogromnie sympatyczna, pozytywna i z różnymi sznureczkami do pociągnięcia. Ja sobie pociągnęłam za kilka z nich, z czego 4 tutaj zapisuję ku pamięci, mięcikupa...
*
"Van Mergeren chciał zostać wybitnym malarzem. Krytycy go wyśmiewali, więc postanowił się na nich zemścić. Po długich studiach nad siedemnastowiecznymi technikami malarskimi namalował obraz Uczniowie w Emaus, który zaprezentował jako dzieło Vermeera. Większość znawców uznała to za oryginał. Malował więc kolejne. W czasie II wojny światowej niektóre z tych obrazów znalazły się w kolekcji Hermanna Goeringa, a to spowodowało, że w 1945 roku van Meergeren został oskarżony o kolaborację. Oświadczył, że owszem, obrazy zostały sprzedane Niemcom, ale przecież on jest ich autorem, a nie Vermeer. By to udowodnić, pod kontrolą policji namalował kolejny obraz, Młody Chrystus w świątyni, który posiadał wszystkie cechy dzieła Vermeera. Komisja złożona ze znawców - po części tych samych, którzy zachwycali się przed paru laty Uczniami w Emaus - zaczęła się wahać...
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Okazało się bowiem, że obraz namalowany przy świadkach był dla komisji bardziej autentycznym Vermeerem niż ten sprzed dziesięciu lat...
Danto wyjaśniał problem tak: rzeczywistość z czasu, kiedy artysta coś tworzy, zawsze przenika w jego dzieło. Ale w czasie tworzenia jest niewidoczna, przejrzysta jak powietrze, którego nie zauważamy, dopóki nam go nie zabraknie. Lecz kiedy po latach patrzymy na ten obraz, poprzednia rzeczywistość jest już w nim zauważalna. I dlatego w podróbce obrazu Vermeera, zrobionej trzydzieści lat temu, dzisiaj widać tę rzeczywistość sprzed trzydziestu lat. Z drugiej strony, czy chcemy, czy nie, przerzucamy na przeszłość dzisiejszą rzeczywistość, która jest dla nas przeźroczysta jak powietrze."
*
"Chodziłem też na wykłady Rawlsa i Nozicka. Profesor John Rawls był autorem Teorii sprawiedliwości.
Wywodził zasady umowy społecznej z kantowskiego imperatywu kategorycznego. "Postępuj tylko wedle takiej maksymy, co do której mógłbyś jednocześnie chcieć, aby stała się ona prawem powszechnym"
Najprościej rzecz ujmując: nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Dobre 1700 lat przed Kantem to samo powiedział Gamaliel. Ten, który uratował od śmierci chrześcijańskich apostołów, mówiąc do sędziów: "Odstąpcie od tych ludzi i puśćcie ich! Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeśli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się z czasem okazać, że walczycie z Bogiem.
*
"No właśnie a propos dandyzmu. Dużo na ten temat czytałem. Pamiętam "Człowieka zbuntowanego" Camusa. Tam jest taki fragment, który mi utkwił w pamięci: "Dandys zbiera się w sobie i stwarza w sobie jedność już dzięki samej sile odmowy. Jest koherentny jako postać. Ale postać musi mieć publiczność: dandys upewnia się o swoim istnieniu jedynie wówczas, gdy odczytuje je z twarzy innych. Inni to lustro. (...) Tę uwagę trzeba budzić nieustannie, podniecać prowokacją. Dandys musi więc stale zdumiewać." "
(Lejb Fogelman. Warto żyć. Rozmawia Michał Komar)
i Borysa Pasternaka noc zimowa
З
З
Зимняя ночь
имняя ночьМело, мело по всей земле
Во все пределы.
Свеча горела на столе,
Свеча горела.
Как летом роем мошкара
Летит на пламя,
Слетались хлопья со двора
К оконной раме.
Метель лепила на стекле
Кружки и стрелы.
Свеча горела на столе,
Свеча горела.
На озаренный потолок
Ложились тени,
Скрещенья рук, скрещенья ног,
Судьбы скрещенья.
И падали два башмачка
Со стуком на пол.
И воск слезами с ночника
На платье капал.
И все терялось в снежной мгле
Седой и белой.
Свеча горела на столе,
Свеча горела.
На свечку дуло из угла,
И жар соблазна
Вздымал, как ангел, два крыла
Крестообразно.
Мело весь месяц в феврале,
И то и дело
Свеча горела на столе,
Свеча горела.
(i w przekładzie Seweryna Pollak)
Noc zimowa
Po całej ziemi wciąż śnieżyło,
Wszędzie śnieg leciał,
Świeca na stole się paliła,
Płonęła świeca.
Jak gęste roje muszek w lecie
Lecą na płomień,
Tak płatków rój ze dworu leciał
Ku ramie w oknie.
Do szyby zamieć się lepiła
W kręgach i krezach,
Świeca na stole się paliła,
Płonęła świeca.
Na sufit cały rozświetlony
Kładły się cienie
Skrzyżowań nóg, skrzyżowań dłoni
I przeznaczenie.
I dwa trzewiki upadały
Na ziemię z stukiem.
I wosk z lichtarza kapał łzami,
Spadał na suknię.
Wszystko w mgle śnieżnej się gubiło
Płatków, co lecą.
Świeca na stole się paliła,
Płonęła świeca.
Na świecę dmuchał z kąta przeciąg.
Pokusa płonąc
Jak anioł skrzydła wzniosła lecąc
Na krzyż złożone.
Przez cały luty wciąż śnieżyło
I blask się wzniecał:
Świeca na stole się paliła,
Płonęła świeca.
a na koniuszek jezień
żegoty 20.10.18
grupa folklorystyczna o trudnej nazwie - jakieś przykłady?:D
OdpowiedzUsuńKiwitczanki :D
UsuńZ perspektywy czasu widac rzeczywiscie o wiele wyrazniej (tak a propos tego Mergerena). Czesto sobie mysle, jak tak za 30-50 lat ludzie beda patrzyli na nasze obecne czasy, to czy beda widzieli tylko i wylacznie kompletna zenade czy jednak cos jeszcze ;) Bo jednak strasznie trudno chyba przebic sie z czyms fajnym przez te przygniatajace ilosci rolników szukajacych zony, tanców na lodzie, celebrytów slynnych tylko z tego ze sa i blyszcza, zyliardów youtuberów-influencerów siedzacych na zasilkach albo u mamusi no bo przeciez halo, nie pójda do pracy, miliony ksiazek wielce romantycznych ale o poziomie slownictwa i gramatyki siedmiolatka... dobra, moze juz przestane lepiej. Ale mnie to przytlacza troszku czasami - coraz trudniej jakies ziarenko wyluskac z tych plew... A moze to oznaka ze - olaboga! - sie starzeje po prostu :) Osatnio moje dziecie okreslilo ludzi trzydziestoletnich jako "w srednim wieku" wiec... ;)))
OdpowiedzUsuńmozliwe, że nie zostanie nikt do patrzenia. na żadne czasy, nasze obecne też. albo w ogóle nie zostanie żadnych czasów : |
UsuńTez mozliwe. Aczkolwiek ja ciagle mam nadzieje, ze sie ludzkosci odmieni i przestanie z uporem biec na wyscigi po równi pochylej!
Usuń(ale wiadomo jak to bywa z nadziejami, prawda, hy hy)
prawda, otóż to : ] hyh cholera : |
Usuń