Ja: trudność świąt polega na tym, że
najpierw zapierdala się na szmacie przed świętami tylko po to, by za dwa dni
zapierdalać na szmacie po świętach.
Przed zrobiłam 4 prania i tuż po 4.
Tylko okien po nie myję ;D
Ja: ale w sumie z seksem tez tak jest,
myjesz się i przed i po
jak się przyjrzeć to ze spaniem, jedzeniem
też
ciągle się myjesz, pierzesz, jesz i śpisz
bez sensu!
Retes: ile czasu byś zaoszczędziła!
Ja: no
myślę że winno się myć po!
połowa czasu zaoszczędzona a efekt podobny
Retes: resztę można by przeznaczyć na
czytanie
Ja: długotrwały efekt
albo na sen...
*
A gdyby jednak nie udało się uniknąć sprzątania, to najszłam przy okazji szperania w książkarni książkę, którą bardzo polecam - Lucia Berlin, Instrukcja dla pań sprzątających. Opowiadania, przekład Dobromiła Jankowska.
Wzięłam ze względu na okładkę, tytuł i adnotację na okładce - Ameryka jakiej nie znacie. Mój srodze nielubiany przeze mnie nos* mnie nie zawiódł. Pisarka, której kompletnie nie znałam, której nazwisko nawet nie obiło mi się o ucho, za wyjątkiem momentów, kiedy chodziło o stolicę Niemiec, przyjaciółka Emersona, alkoholiczka, kobieta po przeróżnych przejściach...
Pomimo tych groźnych zapowiedzi, opowiadania są doskonałe, czytają się świetnie, strach powiedzieć, ale wręcz lekko, a lekkie nie są - celne, oszczędne, pełne ironii, ale też i prawdziwego ciepła i humoru, po prostu must-have półeczki z książkami. Płyny ustrojowe, seks, gwałt, śmierć, przemoc, miłość, choroba, używki, komunikacja miejska, to wszystko jest w nich rzeczywiste, a jednocześnie zapisane z wszelką delikatnością i szacunkiem dla ludzkiej delikatności. I brudne, bolące właśnie przez ten szacunek. Dużo autopsji, ale to naprawdę nie ma aż takiego znaczenia, bo nie myśli się o tym w tej podróży. przynajmniej ja o tym nie myślałam. Dobra rzecz, dla pań sprzątających jako ja, czymkolwiek to sprzątanie ma być.
* ma garb po tacie i kulkę na końcu po mamie. ogólnie rzecz ujmując - kinol.
ośle ucho, które zagięłam ze względu na śmierć taty i siostry:
"Śmierć pana Gionottiego była dobra... Rodzina posłuchała prośby personelu, by zostać na zewnątrz, ale jedno po drugim wchodzili pojedynczo, dając znać panu Gionottiemu o swojej obecności, a potem wychodzili, by zapewnić pozostałych, że lekarze robią wszystko, co trzeba. Było ich wielu, siedzieli, stali, dotykali, palili, czasami się śmiali.
Miałam wrażenie, że biorę udział w świętowaniu, w rodzinnym zjeździe.
Jedno o śmierci wiem na pewno. Im "lepszy" człowiek, im bardziej kochający i szczęśliwy i troskliwy, tym mniejszą lukę pozostawia jego śmierć.
Kiedy pan Gionotti umarł, to cóż, był martwy, a pani Gionotti płakała, wszyscy płakali, ale wszyscy płakali wspólnie, właściwie to razem z nim"
(Lucia Berlin, Zapiski z ostrego dyżuru, 1977, Instrukcja dla pań sprzątających. Opowiadania, tłum. Dobromiła Jankowska)
"Kupiłyśmy prezenty i wiklinowy koszyk, by do niego wszystko włożyć, łącznie z zabawkami z całego pokoju. Kiedy wychodziłyśmy, Bella Lynn westchnęła.
-Hotele są takie przytulne, zawsze nienawidzę wyjeżdżać..."
(Lucia Berlin, Tygrysie kąski, Instrukcja dla pań sprzątających. Opowiadania,
tłum Dobromiła Jankowska)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz