Moja ulubiona, czereśniowa pora. Nabrzmiewam, pęcznieję od soku, pluję pestkami na wszystkie strony handrycząc się pod drzewem z ptasim tałatajstwem. Zachód, w górze śliwkowe chmury, gładkie powietrze- takie, które nie wpada, a wślizguje się do płuc i owija każdy nerw złotym swiatłem. W takich momentach czuję się światłem wypełniona. Światłem swoim, wewnętrznym, spokojnym.
I to na takie miejsca i czas jest książeczka Aszkenazego - "Wędrówki za zapachem śliwek"
I to na takie miejsca i czas jest książeczka Aszkenazego - "Wędrówki za zapachem śliwek"
"Pitrysek i Pipina natychmiast umilkli. Tylko koniak zwany "Marysią", szumiał im do snu, przelewając swoje gronowe fale z jednego brzegu butelki na drugi.
"Marysia" nienawidziła Kajaputa, była bowiem dziewczyną o jasnym i szczerym charakterze i cierpła na widok czarnoksiężników, filozofów, kościelnych, fałszerzy pieniędzy i w ogóle tych wszystkich, co to psują dobry trunek i dobry nastrój."
(Ludwik Aszkenazy, Wędrówki za zapachem śliwek, przeł E.Bryll i W.Rutkiewicz)
Dlaczego "handryczyć się", ale "chandra"? Życie jest pełne zagadek.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czereśnie. Właściwie mogłabym się żywić czereśniami i oliwkami. I pistacjami oczywiście.
Madlenko to tak ku uspokojeniu:
OdpowiedzUsuńhttp://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/handryczyc-sie;9635.html