Utytłana i sponiewierana łikendem dotarłam do stacji Olsztyn, co potwierdził mi pekap oznajmiając, że: "Stacja Olsztyn, pociąg kończy bieg".
Pociąg w żywocie może dokonać rzeczy wielkich i wspaniałych albo też skopać rzycie i kwiatki na nich zasadzić w dodatku smętne i rachityczne- jedno i drugie zaliczyłam, z tym, że to drugie bardziej. Nurkując zatem w czeluść przejścia podziemnego, myślałam do siebie za przykładem starożytnych: "podróżny, strzeż się pociągu!". Zrewidowałam przy okazji swoje dotychczasowe relacje i wyszło mi, że ich koleje raczej nie nastrajają optymistycznie, że wlokły się dość samowolnie bocznymi torami i częściej bywały o ile nie drezyną, to tanimi liniami kolejowymi, bardziej niż "Twoimi Liniami Kolejowymi", a w dodatku jedno i drugie jeden kij, bo samo nazwanie pociągu "pośpiesznym Rybakiem" chyba jeszcze nigdy niczego nie ułowiło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz