środa, 6 lipca 2011

świnia w pałacu

Za dwa złote polskie, na rozbebeszonym do niemożliwości dworcu Warszawy Wschodniej, nabyłam sobie interesującą podróż do Olsztyna i Albanii. Podróż jest o kilku rzeczach równolegle - o podróży własnej autorki, lordzie Byronie, poprzez jego albańską podróż, o samym Shkiptarze i Alim Paszy.
Mocno cieszy mnie tytuł, który jest nie tylko obrazem z książki, ale u końca sprytnie rozwija znaczenie dotyczące władcy, którego obraz przebija podróżny pergamin. Obraz niejednoznaczny, maźnięty tu i ówdzie, jak wpadający w ucho szept zza chaty, czy górskie echo, a jednak na tyle wyraźny, by ująć go w głowie.

"Zostając tutaj, upodobniłabym się do osła Alego paszy, o którym opowiadano następującą historię: razem ze swoim przewodnikiem przynosił on wodę dla Alego z wioski Valare. Robił to przez wiele lat i tak się do tego przyzwyczaił, że po śmierci paszy nadal chodził do studni, ale już bez przewodnika. Ludzie mówili mu: "Głupi ośle, musisz zapomnieć o Valare, bo pasza nie żyje". "

Tessa de Loo "Świnia w pałacu"


*

"Zamierzam zerwać po powrocie wszelkie stosunki z wieloma spośród mych najlepszych przyjaciół - za takich ich uważałem - i warczeć przez całe życie. Ale pragnę jeszcze choć raz serdecznie pośmiać się w Pańskim towarzystwie, uściskać Dwyera i przepić do Hodgsona, zanim wstąpię na drogę cynizmu"

(Świnia w pałacu. T.Loo /z listu Byrona do Henry'ego Drury'ego/)


i tak się w pociągu zamyśliłam nad tym, kogo z moich przyjaciół ja pragnęłabym uścisnąć jeszcze przed rozpłynięciem we mgle

*

i w związku z tym, choć z nieco dalszej ziemi, ale wciąż podpływającej pod łokieć

2 komentarze: