w ramach nierobienia opapierów, jak zwykle przychodzą mi do głowy guptoty
*
Akurat kończyłam Eco Temat na pierwszą stronę i tak sobie o naszym świecie myślałam. Barzo sobie cenię pisanie autora i mnie jego intelektualizm wyjątkowo nie razi, bo jest po prostu mądry, zważony i z poczuciem humoru, które być może nie wystawia się w witrynce nagabując przechodniów do szczerzenia kłów, suszenia siekaczy i ozdabiania twarzy serem, ale jest, po prostu sobie jest, zwinięte w kłębuszek kurzu, toczące się ze szpary w jakimś zakamarku książki, po prostu łoś.
Temat na pierwszą stronę to dość chyże studium szerzenia informacji, a przy okazji dezinformacji i informacji a rebours. Mamy historię podszytą (jak to u Eco) tajemniczością, czasopisma, które jeszcze się nie wydarzyło, a już istnieje z całym swoim manipulacyjnym mechanizmem. Krótko, z prostotą i wciągająco pisze pan Eco dziergając na drutach szalik, w który wrabia luźnymi oczkami postaci, strzępy ich świata i teorie spiskowe.Voila!
ośle ucho z humorniczym kłębkiem kurzowym:
"Nie miałem stałej siedziby, mieszkałem w różnych miastach (do Mediolanu przybyłem dopiero wezwany przez Simeiego), robiłem korekty w trzech przynajmniej wydawnictwach (uniwersyteckich, nigdy u sławnych wydawców), dla jednego przeglądałem hasła w encyklopedii (trzeba było sprawdzać daty, tytuły dzieł itd.). Dzięki tym wszystkim zajeciom nabyłem tego, co Paolo Villagio nazwał kiedyś kulturą monstrualną. Przegrani, podobnie jak samooucy, wiedzą zawsze więcej od ludzi sukcesu, bo żeby odnieść sukces, musisz wiedzieć jedno, nie tracić czasu na poznawanie wszystkiego. Satysfakcja płynąca z erudycji zastrzezona jest dla przegranych. Im wiecej ktoś wie, tym bardziej nie powiodło mu się w życiu."
(Umberto Eco, Temat na pierwszą stronę, przeł. Krzysztof Żaboklicki)
I jeszcze Ostatnie przyjemności, pani Olgi Tokarczuk. Jak zwykle senna (nie usypiająca broń borze) aura historii wewnętrznych, opowieść oniryczno-tanatyczna rozdzielona na trzy dusze związane pokrewieństwem. Książka o samotności, życiu i śmierci, a właściwie o śmierci i życiu, a może napisanie, że to książka o śmierci już samo w sobie niesie, że o życiu i o samotności. Dobra.
dwa ośle ucha
"Zmiatam śmieci na kupki. Robię ich trzy, potem kucam i sprawdzam, co tam też się nazbierało. Igły z choinki, kurz w postaci sfilcowanego puchu, ziarnka ryżu, kawałek wypalonej zapałki, zakrętka od butelki, ogonek jabłka, srebrny papierek, gumka recepturka i inne rzeczy trudne do nazwania. Zmiatam wszystko na śmietniczkę i wrzucam ten efekt łuszczenia się świata do pieca."
i jeszcze
"W śpiewaniu to jest właśnie najprzyjemniejsze - śpiewać tylko z innymi, nigdy samemu, słyszeć, jak głosy splatają się, ocierają o siebie, dotykają raz szorstko, raz gładko, zbliżają się do siebie i opuszczają. W kościele Petra nie było takiego śpiewu, nie było zabawy. Każdy śpiewał sobie, nawet ci w kościelnym chórze śpiewali sami, tylko jednocześnie.
(Olga Tokarczuk, Ostatnie przyjemności)