czwartek, 27 grudnia 2012

Z pieruńskich zaległości

otwieram książkę - mama, to, tamto, siamto. gniecie, boli, kolebie. układamy elementy. otwieram książkę - śmieci, kot, kurz, obiad, majster, listonosz., święta. układamy elmenty. otwieram książkę - mama...
zatem wracam do książki, o której chciałam dawno już pisknąć, ale wypadki losowe, z naciskiem na wypadki, pokrzyżowały mi plany.
Dziennik Pilcha, książka z, jak to u Pilcha, błyskotliwymi ingrediencjami, z nazwaniem po imieniu takich myśli, co się niewyjęte po głowie kołaczą, z interesującymi obserwacjami i tym, co nadaje szczególności pilchowemu pisaniu, czyli wrażeniu osobistości-osobliwości.
z marudzeń moich - do połowy, nie bardzo ja Pilcha w języku rozpoznawałam, bo niby jest ta rozpoznawalna  pilchowa swada, ale wynaturzona, wyornamentowana do niemożebności tak, ze się rzecz pośród lansadów słownych, esów-floresów, karesów językowych gubi, co u Pilcha dziwnym jest, bo zawszeć to był język giętki, ale na twardym gruncie stabilnie stający. a tu się w konstrukcji gnie i zawija, gędźba dziarska wynaturza, że po pierwszym czytaniu zdania o krok cofać się mi trzeba było, żeby zdanie, myśl jego, logikę za ogon złapać i oczom swym przedstawić. jak w obrazie, który opuścić trzeba  z jego nazbyt szczegółową dla rozumienia całości, detalistyką, a o krok cofnąwszy oglądać sens z wysiłkiem ogarniany. dopiero od połowy gubi on tę uszczegółowiona ornamentykę alboż dopiero od połowy mój umysł zaczyna działać właściwie. bo może być i tak, że to we mnie tkwi tak zwany szkopuł.

z rzeczy pięknych: i tego, co mój mendzący głos unicestwia na całej linii, w sensie, że mendzenie moje sobie a muzom jest, bo rzecz inną ścianą stoi:

"Nie wystarczy na dzieło patrzeć wyłącznie pod kątem tego, co w nim jest. Równie ważne, a nieraz ważniejsze są rzeczy, których tam nie ma, najbardziej zaś nęcące i przez to najważniejsze są te, których tam ani nie miało być, ani nie było."

(J.Pilch, Dziennik)


polecić? polecam :)

i jeszcze jeden: "Dlaczego sprzedaje się raczej nic niż coś? Oto fundamentalne pytanie naszych czasów."
(J.Pilch, Dziennik)

Poświąteczne zalegania

Zupełnie nie wyszło mi w tym roku życzeń składanie, ale ponieważ wierzę głęboko w pokutę i możliwość poprawy ;) skladam wszystkim, którzy czytają i nie czytają tego bloba, lubią i nie lubią świąt, tym, którzy są weseli i tym, co są smutni, głośnym i cichym, czerwonym i w paski, długo i krótkouchym oraz wszystkim tym, którym los ofiarował coś, o kształcie, jakiego sobie zupełnie nie życzyli, życzę ja - rośnięcia wewnątrz i zewnątrzduchowego, umiejętności znajdowania plam słonecznych wszędzie tam, gdzie by się nikt inny ich nie spodziewał, daru robienia czegoś z niczego (nietzschego też), doskonale rozwiniętego Muscullus risorius i używanego nader często. Niechaj Wam się darzy


niedziela, 2 grudnia 2012

Madonna Kuchenna

Dzisiejsza opowiastka, na którą natknęłam się podczas przygotowań do remontu kuchni