To oczywiste, że roboczą kobyłę zaczyna się od migania, tak więc nie będąc wyjątkiem w tych sprawach, nalałam sobie szklaneczkę wina i snuję się po domostwie w papuciach i przeganiam kicię w miejsc upatrzonych. Musze też zlikwidować stosik na biurku, zatem tak szybciorem przeglądam.
Kto pamięta
Egipcjanina Sinuhe, Miki Waltariego (tłum Zygmunt Łanowski), kaduceusz w górę! Odświeżyłam sobie tę pozycję i nic się nie zmieniło, nadal z wielką przyjemnością i wzruszeniem. Ładna historia pełna człowieczych wzlotów i upadków.
*
Kurta Vonneguta, Opowiadania wszystkie (przekład J.Kozak, R. Sudół, A,Szulc, Z.Uhrynowska-Hanasz, E.Zychowicz) polecam barzo, zresztą do Vonneguta zachęcać nie trzeba, bo to świetny pisarz i humanista z bardzo klarownym i błyskotliwym pisaniem nie pozbawionym poczucia humoru. Doskonała rzecz, że wydano to znakomite tomiszcze zbierające jego utwory, uczta, jak by rzekł Platon, gdyby dane mu było doczekać.
"Staram się unikać w swoich opowiadaniach tematu wielkiej miłości, bo kiedy się pojawia, wszystko inne schodzi na dalszy plan - mówił dziennikarzowi. - Czytelnicy nie chcą słyszeć o niczym innym. Liczy się tylko miłość. W momencie gdy bohater opowiadania odnajduje prawdziwą miłość, historia jest skończona, nawet jeśli za chwilę ma wybuchnąć druga wojna światowa, a na niebie pojawiają się latające spodki."
(K.Vonnegut w wywiadzie dla Playboya)
i coś w tym jest, jakoś mogę to przypasować nawet do swojego nędznego żywota. z chwilą wyartykułowania miłości, historia się skończyła, dupła o ziemię zanim zdążyłam mrugnąć.
*
Isaac Bashevis Singer, Dwór. Historia żydowskiego kupca Kalmana i jego rodziny, Taki Sinuhe z czasów zaboru. Spierałam się ongiś z kolegą na temat Singera, jego irytował, uważał, że Singer jest pozamykany na wiele kwestii, jednostronny w patrzeniu, ale ja tam Singera lubię, bo ma swadę opowiadacza i znakomicie zarządza emocjami.
*
K
wiatki Marii Czubaszek - cytaciki z pani Marii, zawsze świetne.
*
Historia obrazów, David Hockney & Martin Gaykord (przekład Ewy Hornowskiej), świetny album malarza i krytyka sztuki, którzy rozwijają swoją hipotezę dotyczącą optyki w malarstwie. Przesuwamy się wraz z nimi po historii sztuki i zaglądamy twórcom do pracowni. Hockney i Gaykord rozważają poszczególne dzieła, wskazując na możliwości użycia soczewek i camery obscury przez wielkich twórców, jak Leonardo, Carawagio, czy Vermeer. Autorzy datują powstanie fotografii znacznie wcześniej, niż zwykło się uważać i taka ta książka robi się aż detektywistyczna. Barzo ciekawa rzecz.
No i dwie książeczki dla dzieci Justyny Bednarek, z rysunkami uwielbianego przeze mnie
Daniela de Latour, Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek i Nowe przygody skarpetek. Pozycje przetrenowane na moich klasowych i domowych dzieciach i działają.