zamyślenie- przyglądam się co jakiś czas (tak sobie nazwę, żeby nie musieć mieć wyrzutów że zbyt rzadko, by naukowo stwierdzić moc poznawczą) tekstom, które nazwę aspirantami do poetyzacji codzienności. przyglądam się i niech mnie kule biją, jeśli to często nie jest mało udatnie zamaskowana nieumiejętność powiedzenia, co autorru po głowie chodzi.
publiczna samokrytyka - znam ten stan, że się nie umie wyjąć rzeczy ze środkowej części thoraxu (tzw zanadrza, pazuchy,)
i te wszystkie wygibasy, które czynię, słowne, próbujące ująć oną rzecz w imadło języka, w jakiekolwiek prawidła pozwalające utrzymać kształt nazbyt ulotny i te wszelkiego rodzaju dziwadła, które się wytwarzają pod palcyma. znam
kontynuacja zamyślenia - ale tak czy siak, i u mnie, i u inszych, uważam to za rzecz wartą kopnięcia w zadek i zatrąbienia jej zsiadanego.
konkluzja - ha!
postscriptum - po to, co po głowie chodzi winno się nazywać jasno - wesz, no i to umio tylko dobrze piszący, bo to jest ta umiejętność właśnie, która pozwala mówić prosto i jasno i tym sposobem tworzyć fantastyczność, a jeśli się mówi niejasno, to w taki sposób, że się jasność w nas śródziech otwiera, a nie mgliste przeczucie, ze coś tak enigmatycznie i pięknie jest powiedziane, że to na pewno poezja!
wnioski na przyszłość :
"Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie";
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi"
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi"
(mistrz Jan z Czarnolasu)
*