środa, 17 marca 2010

po ogień

Dziś rano słońce zawisło zaplątane w gałęzie drzew cmentarnych, które widzę przez swoje okno. skojarzyło mi się z tym, o czym myślę ostatnio - o mitach solarnych i ogniu. i trochę dlatego, a trochę, żeby odkurzyć swoją własną pamięć, popędzę najpierw nielotkę do Kalewali


*

Zła starucha Louhi skradła i ukryła słońce i księżyc. Ponadto podkradła się do Kalewali i ż każdej chaty porwała ogień.. Wówczas wszechwładny pan na niebiosach – starzec Ukko, wykrzesał ze swoich palców iskrę na nowy ogień dla ludzi.
Iskrę włożył do złotego woreczka, ten do srebrnej szkatułki, a szkatułkę dał na przechowanie dziewicy powietrznej, która miała iskrę kolebać, aby wyrósł z niej nowy księżyc i słońce.
Dziewica zawiesiła szkatułę na srebrnych sznurach, na tęczy i kołysze. Czasem bierze płonącą iskierkę w dłonie i huśta. Wtem zapatrzyła się dziewica na obłoczek, wypuściła iskrę z ręki, a iskra, czerwona kropla ognia z sykiem zaczęła podążać ku dołowi (piszę podążać, bo ruch tej iskry w Kalewali raczej przypomina świadomą kometę, zaś upadek raczej kojarzy się z bezwładnością).
Padła na ziemię. Kiedy spadała, zauważyli ją Vejno i Ilmarinen i zaraz ruszyli na poszukiwanie upadłego z niebios ognia. Po drodze spotkali pierwszą matkę - Ilmatar, która objaśniła im pochodzenie iskry oraz jej drogę. Ilmatar, opowiedziała, że skra wpadła przez komin chaty, poparzyła mieszkańców, popaliła brody, ściany, a przegnana przez gospodynię, potoczyła się polem, paląc wszystko po drodze, aż wpadła w wody jeziora, Ałun, gdzie została połknięta przez małą rybę. Ta jednakże nie była w stanie zatrzymać niszczycielskiej mocy iskry, gdyż ogień palił jej wnętrzności. Małą rybę połknęła więc większa, a gdy i ona nie sprostała zadaniu, została połknięta przez szczupaka, któremu iskra również zdawała cierpienia.
Ludzie próbowali złowić szczupaka- bezskutecznie. Wreszcie Vejnemejnen, zaklinacz, wpadł na pomysł aby porządzić czarodziejski niewód. Po wykonaniu stosownych magicznychczynności, Vejno z Ilmarinenem, przy pomocy niewodu i i władcy wody, złowili wreszcie szczupaka i wyjęli iskrę.
Ledwie Vejno wziął iskrę z w ręce, ta podskoczyła w górę, opaliła mu brodę, poparzyła ciało Ilmarinena i uciekła przez pola i łąki. Znalazł ją niestrudzony Vejno w pniu olszowym, na zgniłym próchnie i tak do niej rzekł:
„Iskierko, przez samego Ukko wykrzesana, w wysokich niebiosach narodzona! Czemu uchodzisz w głębiny wodne, czemu uciekasz w dalekość świata? Wróć do izb na kamienne piece, na czarne paleniska! Tam twój dom, tam twoje schronienie pod brzozowym polanem, między węglami. Tam cię na noc ochronią, ciepłym popiołem otulą, węgielkami ogarną na sen spokojny.
I wziął iskrę zaklinacz przez stalową rękawicę, położył na hubce brzozowej i włożył do miedzianego kociołka. Przyniósł iskrę do Kalewali, gdzie rozdzielił między chaty, między paleniska. Tymczasem poparzony Ilmarinen (wiekowieczny kowal) zwraca się z lamentem w stronę Pohjoli.
„(…)Ukko chmury gradu zbieraj,
Ratuj ciało bohatera!
Niech zwyciężę to, co pali,
Ja, syn wiecznej Kalewali!
Niech nad iskrą, niebios panie,
Człowiek ujmie królowanie”
Ukko wysłuchał skargi Ilmarinena i uczynił go władcą nad ogniem.

*

a teraz bardziej lakonicznie - mit syberyjski

"dziewczyna i żaba spierały się o to, czy ludzie będą umierać. Na pewno nie była to zwyczajna dziewczyna, tylko ta pierwsza na świecie.
Ludzie będą żyć i nigdy nie umrą, powiedziała dziewczyna.
Będą żyć,a a potem umrą, powiedziała żaba.
Ostatnie słowo zawsze decyduje. Ostatnie słowo nazywają teraz żabim. Ludzie zaczęli umierać.
Wtedy dziewczyna dodała szeptem:
Ale będą mieli ogień.
Powiedziała to cicho, żeby żaba nie słyszała. I zaczął się ogień, który daje życie"


*

w Australii, w ogniu maczał pióra niejaki kruk

tajemnicę ognia, jedynie na świecie, posiadało Siedem Sióstr. przodek-kruk zaprzyjaźnił się z nimi, żeby podpatrzeć, skąd siostry mają ogień. kiedy zbliżył się do kobietna tle, by móc rozeznać sie w sytuacji, zauważył, ze przenoszą one ogień na czubkach kijów-kopaczek, którymi wykopują jadalne kłącza i owady. odkrył też, ze kobiety bardzo lubią termity, zaś napędzają strachu węże. wówczas ułożył plan - zagrzebał kilkanaście węży w dużym kopcu termitów i z fałszywą życzliwością zwabił łakomie siostry. te, kiedy podeszły do gniazda, zostały zaatakowane przez węże,w panice zaczęły wymachiwać kopaczkami, kiedy z jednego z kijów wydobył się ogień, kruk chwycił go i uciekł.
Jednk zlodziej obchdził się z ogniem niezbyt ostrożnie, przez co spowodowal ogromy pożar lasu, który ledwo zosatl ugaszony przez lud Koori, zaś rozgrzane powietrze uniosło siostry na nieboskłon, gdzie pozostały jako plejady. kruk osmalił się w dymie na czarno i odtąd wszystkie kruki są czarne.

*

Kruk przynosi również światło i ogień w mitach eskimoskich

*

a na koniec jeszcze zagnam, jak po ogień, nielotkę do Chin, gdzie władanie ogniem nie jest jednoznaczne.

Wg Ban Gu (32-92) - Płomienny Człowiek, czyli Suiren, trąc drewno rozniecił ogień i nauczył ludzi gotować jadło.
A było to tak: "W krainie Blasku Płomienia nikt nie wie, co to cztery pory roku ani też co to dzień,a co noc. Rośnie tam drzewo ogniste zwane Płomiennym Drzewem. Rozpościera ono swą koronę na tysiące stai. Jest tam ptak zwany sowa. Dziobie on to drzewo, a wtedy wytryska z neigo ogień.
Zdziwiony tym mędrzec wziął gałązkę drzewa i wiercąc nią rozniecił ogień. Dlatego nazwano go Płomiennym Człowiekiem."
Żródła podają także, jako opiekunów ognia - Shenononga, czyli Boskiego Rolnika, na początku rozdzielanego, a z czasem utożsamianego z Płomiennym Cesarzem - Yandi, niemniej nie będę wyciągać tu zawiłości rozziewów i połączeń tych dwóch postaci.
Na dobitkę podrzucę, że pojawia się również na ziemi bóg pieca - Pan Zhang (Zaoshen),a był to człowiek, który po tragicznej samobójczej śmierci, został bóstwem. a było to tak:
miał Pan Zhang cnotliwą zonę, przy której życie płynęło mu słodko. jednak zwiodły go wdzięki innej piekności, więc odesłał zonę swą do rodziców. od tej chwili spady na niego wszystkie nieszczęścia, stracił majątek, nowa żona porzuciła go,a on oslepł i musał zyć z żebraniny. któregoś razu zawędrowal do domu rodziców pierwszej żony,a ta go rzpoznała i nakarmiła. kied jadł, zrobiło mu się błogo i przypomniało mu się wczesniejsze życie, wtedy zapłakał a na to zona jego krzyknęła by otworzył oczy - i rzeczywiście odzyskał wzrok. jednak, keidy ujrzał swoją pierwszą żonę, ogarnał go takiw styd, ze wskoczył do pieca, zas żona złapala go za nogę i ciągnęła z całej siły, aż tę nogę urwała. od tj pory pogrzebacz nazywa się w Chinach nogą Pana Zhaga, zaś on sam jest bóstwem pieca. Każda rodzina ma swojego boga pieca, który wyznacza długość życia członków rodziny, rozdziela bogactwo i biedę, prowadzi księgę dobrych i złych uczynków rodziny, a w określonym czasie opuszcza dom i udaje się do niebios zdać raport.

**

wot takoje ;)



z półek zwlekłam:

Kunstler M. "Mitologia chińska"
Kurek K. (red) "Ludy starożytnych Chin"
Walters D. "Mitologia Chin"
Machowski J. "Ognista kula. Legendy, baśnie i bajki eskimoskie"
Lebiediew, Simczenko, Starostin "Dziennik jednego roku"
Lonnrot E. "Kalewala"
Stasiszyn J "Aborygeni australijscy"
Mudrooroo "Mitologia Aborygenów"

*

bęc

:))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz