czwartek, 28 grudnia 2023

A gdybyś to ty, był tu, na mojej blobowej klawiaturze, to co wysłałbyś w świąteczną przestrzeń?

Taki tytuł wpisałam tuż przed wigilią, a następnie wiedząc doskonale, że nie zajrzę do internetów w czas odświętny i poświęcony, oddaliłam się na odległość ścian i korytarzy aż do dziś. Przestrzeń świąteczna nadal jest otwarta, więc nadal jeszcze, uważam, można wrzucić ten tytuł dodając do niego tę adnotację, którą właśnie uskuteczniam.
Co chciałbyś człowieku powiedzieć światu w ten czas świąteczny? Co  wysłałbyś w przestrzeń, jakie nadzieje, zawody, życzenia? Co zostawimy za sobą, a co zdecydujemy się zabrać na dalszą wędrówkę? Co będziemy chcieli zmienić, co zachować, z czym się pogodzimy, a co zniszczymy w sobie...
Ja mierzę się ze śmiercią w różnych jej odsłonach, w taki prosty, spokojny sposób. Jest mi dane obcowanie z jej heroldami, z jej krainą tuż za progiem, za krawędzią łóżka, na końcu kabla telefonu, . Traktuję to jak błogosławieństwo i nigdy wcześniej nie była mi łaskawsza i dziwniejsza. Mierzę się z nią u bliskich i sama przymierzam. Pierwszy raz od dawna myślę o niej w sposób łagodny. Jest też we mnie taki wir myśli, który zaczyna swój ruch, kiedy dotykam własnego odejścia, jak to będzie, jakie będą temu towarzyszyć odczucia i jak to będzie dziwnie opuścić ten padołek.
Więc siak czy tak dosiego roku!

Żegoty 23.12.23

wtorek, 19 grudnia 2023

popchnij świąt do przodu

 I jakiś ten przedświąt bezpłciowy tegorocznie, niby pilnie, a jednak bezdusznie plotą mi się w środku wstążki codzienności. Czegoś nie czuję, przed innym uciekam, jeszcze tamtego unikam. Chwytam się zadań zewnętrznych, doprowadzam je do satysfakcjonującego miejsca, a we własnych czterech ścianach jakaś właśnie czworościenna jestem. Ani do tańca, ani do różańca, zupełnie niechoinkowa. Cóż, bywają i takie roczniki, co to bardziej kwaśnieje, niż smakuje, co poradzić. Czytać średnio mam kiedy bo sytuacje i ciało pokrywa się zmęczeniem i nieruchomieje, jak odwieszony do szafy kadr z płowiejącej nieubłaganie fotografii. 

Zdołałam jedynie nieliczne:

Hokus Pokus Vonneguta (przekład Zofii Uhrynowskiej-Hanasz) książka ciemna i w tej ciemności pełna absurdalnego uczucia humoreski, jaką nam serwuje życie w takim a takim społeczeństwie, z takimi, a takimi rządzami i przede wszystkim z przywarami naszymi wszystkimi powszednimi i nie. Jakoś mi tak obrazem brojglowskim gra.

Prawda Półostateczna Dicka (przekład Zbigniewa A. Królickiego), co to jest zrobiona z opowiadań zszytych trochę na okrętkę, ale jako, że ja Dicka zawsze i we wszelkich odsłonach, wielbię też jego niedoskonałości, a  może nawet tym mocniej, kiedy spod skomplikowanej makramy wyziera sztuczny staw, czy fragment syntetycznego ścięgna. Postapokaliptyczny ogród ziemski dla wybrańców i masy ludzkie wciśnięte pod skorupę. Właściwie ta książka już się dzieje, tylko w nieco innym geograficznie układzie. Siła propagandy i próżny trud zmian, bo życie jest jakie jest, a człowiek jest taki, jak życie.

I jeszcze takoż dystopiczna Pianola Vonneguta (przekład Wacława Niepokólczyckiego). Tym razem maszyny mają pierwsze i ostatnie słowo i bronią nas przed nami samymi. A skoro wiedzą lepiej, to właściwie większość ludzkości jest zbędna i żyje w poczuciu tej niepotrzebności otoczona dobrami produkowanymi hurtowo i z rozmachem. Taki straszliwy dobrobyt klasy średniej, a po drugiej stronie szczeliny, grupa inżynierów, którzy "do czegoś się nadają", tak przynajmniej decydują maszyny. I opowieść o tym, jak to się skończy.

I jeszcze śliczne Listy św. Mikołaja J.R.R. Tolkienapod redakcją Baillie Tolkien  (przekład Pauliny Braiter), które to listy Tolkien pisał do swoich dzieci wcielając się w rolę najważniejszej legendy dzieciństwa. Urocza, ciepła rzecz ze ślicznymi przedrukami listów, kopert i obrazków. Zanurzyłam się z przyjemnością.

Z przedziwnych rzeczy zupełnie przypadkiem dyżurując na podłodze mamcinego pokoju i ślepiąc w telewizorowy ekran, obejrzałam polski film Córy dancingu (reż. Agnieszka Smoczyńska). I wciągnął mnie on tą dziwnością swoją i nie wiem właściwie co o nim powiedzieć, to w sieci sobie przeczytacie, jeśli kto nie widział, tam mędrsze piszą. 

No i robiłam trochę krzyżówek, a trochę inne rzeczy, a że znakomita część z nich była nudna i się na bloga nie nadawa, to nic o nich nie napiszę.

Zrobiłam pierwszy wpis po czasie niewpisywania, to może się trochę moje zielone komórki ruszą.

a taka była zima









Aha, przez jakieś 3 tygodnie mieliśmy prawdziwą cudowną zimę, ale już ją wyłączyli.