niedziela, 21 lutego 2021

popiołkiem i obcesem

 Słyszałam, że człowiek piszący powinien mieć wiele pokory. Ja to sobie myślę, że pokory wiele powinien mieć człowiek myślący, człowiek piszący zaś powinien mieć w sobie porządną dawkę buty, bo wyrażenie opinii, sądu, zdania, koncepcji, wymaga zamaszystego wyłożenia na stół - to moje, tak widzę, tak to osądzam. Sterując pokornie wpadam w obawę, czasem strach - a może nie mam racji, a może komuś utrącę, no i nici z pisania. Właściwie większość rzeczy poszło tym sposobem w piach, ocalały tylko te, które w taki, czy innym stanie ducha, wypchnęłam i zatrzasnęłam drzwiczki. Żeby nie wróciły.  I chyba w zasadzie nie jest  istotne, czy się rację ma, czy  nie ma, ponieważ po człowieku piszącym w kolejce sterczy myślący człowiek, z tą całą swoją pokorą.


Chcąc od paru lat zwolnić mój telefon z funkcji budzika i tym samym móc go eksmitować nocą w rejony dalekie łóżkowym, zwłaszcza, że jego najlepszy dźwięk budzikowy jest straszliwym, poszukiwałam sprzętu budzącego w postaci normalnego zegarka.
Odkąd zdechł  budzik-miś, który co rano wyśpiewywał mi inną melodię, a wyłączany, burkliwym głosem mówił mi dzień dobry (kochałam ten naburmuszony ton), jakoś nie mogłam przyhołubić sobie żadnego innego. Fb, który podrzuca mi reklamy oszałamiających produktów, jak stringi w kształcie kota w kształcie litery c, dzianina w prążki z okrągłym dekoltem, czy rozpuszczalny w wodzie koronkowy wydłużony biustonosz , w końcu zaproponował mi budzik Djeko, której to firmy design barzo cenię, no i mam. No i dźwięk ma jeszcze straszliwszy niż mój komórek, ale za to wygląd jest o wiele ładniejszy i od razu widać na nim godzinę bez potrzeby ekspedycji poszukiwawczej wokół łóżka.




I ja chyba nigdy nie dorosnę i może się tak stać, że w końcu przerobię domostwo na sterówkę Syfonii Musz ze złotą rzeźbioną cebulastą gałką na szczycie



Ale na razie przerobię łazienkę i będę miała wannę na lwich łapach, ciabas!


niedziela, 14 lutego 2021

lizak cukrowy na patyku

Kiedyś nabywało się je pod kościołem, przybywał sprzedawca i po niedzielnej mszy rozstawiał swój malutki kramik. To było niezwykłe święto, a kiedy rodzice wręczyli szczeniarze te 50 groszy pozwalając nabyć owe cudo, to był wręcz raj - Et in Arcadia Ego. Smak tych lizaków nadal jest dostępny w puszce mojej czaszki, bo dzięki ci losie, mam dostęp do większości doznań sensorycznych ze swojego życia. Przywołuję w pamięci smaki, zapachy, a także odczucia i to mi ratuje nastrój utrzymując umysł nad powierzchnią przypływów stanów przygnębienia.
Taki niedzielny cukrowy lizak dostałam kiedyś od kolegi, kumpla po prostu, bez żadnych tam podtekstów, byliśmy jeszcze w  wieku, w którym "te rzeczy" były czymś brrr, nie do pomyślenia i fuj. Albo to mi się wtedy tak zdawało. Nigdy więcej nie dostałam już cukrowego lizaka, a jakoś tak jest, że dzisiejszego dnia podpłynął mi pod powierzchnię pamięci właśnie on i dopiero  pociągnął za sobą sznurek wspomnień już tych bezecnych, tfu bezcennych oczywiście, tych bezcennych.
 Od kilkunastu lat nie świętowałam walentynkowego dnia z żadnym mężczyzną, jakoś tak wyszło, seria niefortunnych zdarzeń, co roku wszakże czuję potrzebę wyrażenia wszem i wobec, że walentynki to miłe święto, a już zupełnie przeurocze kiedy ma się je z kim obchodzić.
Skoro jednak moje zasoby zew i wewnętrzne odstraszyły już większą część ludności, to żeby sobie umilić ten dzień, ubrałam swoje legowiszcze w absolutnie pocieszające Muminki, nażarłam się ciastem do granicy naciągu skóry i otumaniłam  komediami romantycznymi i jednym filmem Ridleya Scotta w tivi podczas klejenia albumu pamiątkowego dla mamci. 

A Tobie świecie, życzę cukrowego niedzielnego lizaka, miłości i jednak nieco więcej szczęścia niż u mnie, choć nie nie, nie narzekam, przecież mogłam wylądować nas grzbiecie.
Nie dajcie sobie wmówić, że to przereklamowane - happy Valentine's Day!  ;)





Jeszcze potrzebuję zimy



wtorek, 9 lutego 2021

utknięcia utkane bałwanem

Nadal nas zasypuje, ale cieszy bo i lubię zimę i widzę zasoby wody dla gleby, więc niech sypie. Odszukuję schody tylko kilka razy w ciągu dnia, bo nikomu i tak nie chce się wyściubiać nosa na śnieżycę, a więc rano dla wujka i kota, około południa dla pani listonosz, popołudniem dla wujka i kotów podwórzowych oraz dla pani Teresy, która przybywa na scrabble, a później czasem wieczorem, żeby nie przymarzło do cna. Zabytkowe drzwi mają takie wypaczenia, że z korytarza zwykle wyrzucam zaspę, kolejne należy wynieść ze strychu. Dziś utkałam drzwi główne  folią bąbelkową i dzięki temu wzrosła temperatura również w moim pokoju, zwykle otwartym na korytarz. Do  18 stopni Zdawać by się mogło, że to takie mankamenty, ale ja traktuję te rzeczy jako część mojego świata, zżyłam się z nimi, szanuję je i w szczególny sposób lubię. Ten świat czasem ludzie bardzo chcą ponaprawiać, połatać, zdrutować, wymienić mu części na nowsze, lepsze, paradniejsze i wtedy się mocno nie rozumiemy, bo ja cenię sobie ten mój niedoskonały świat, nawet z wynikającym z jego powodu katarem, ale i magią*.
Ale ojdiridi, za to w wakacje robię rewolucję i wielki przewrót łazienkowy, olala, będzie wanna na lwich łapkach i takietam.

 
A w łikend było rodzinnie, gościsto i jarmarcznie, tak


*pamięta ktoś tę książkę fantasy? 

niedziela, 7 lutego 2021

wtorek, 2 lutego 2021

przeczekać deszcz żab

Przestali zanosić modły i spadały na nich przeróżne plagi, ale za to mieli więcej czasu, żeby się z nimi użerać.