niedziela, 28 lutego 2010

wyprawy

pierwsza warstwa w poznaniu, robi wrażenie. rzeczy są nowe, w większości tajemnicze, zupełnie niestowarzyszone z naszymi szlakami pojęciowymi. pociągające dodatkowo w tym, że każda odszukana korelacja, lub rozpoznane podobieństwo napawa nas bezbrzeżnym poczuciem radości, jak mikroskopijnego Kolumba kolebiącego się w nawałnicy neuronów.
w miarę upływu czasu, Kolumb przedsiębierze coraz śmielsze wyprawy pomiędzy istotą A, a istotą B, na drodze spotykając innych Kolumbów i zawierając z nimi trwałe lub mniej trwałe pakty i znajomości. Szlaki otwierają się, udrażniają, stają się szlakami handlowymi wielkich miast Hipokampu, królestw kory mózgowej. to okres spokojnej przyjemności porozumień drugiego obszaru mapy.
a kiedy już przedrzemy się przez zapory, które, jak słupy heraklesa, były najjaskrawiej, choć mitycznie, widoczne, kiedy już mur berlinski symbolicznie zostanie obalony, dopada nas rozczarowanie - to już? pytamy.
jesteśmy w stanie przewidzieć, jak popłyną okręty Kolumbów B, jak przesuną się kontynenty i które państwo Beta wyda wojnę. ze znudzeniem rejestrujemy przewidziany przez nas spadek cen zboża, wzrost wydajności kopalni węgla kamiennego, cofamy stopę dokładnie o centymetr w czasie przypływu morza.
tu utyka wielu podróżników. w kraju rozczarowania i nudy.
jednak to nie już. jeśli dostatecznie wytrwale płyniesz, trafiasz w końcu na małą szczelinę u stóp heraklesowych słupów. szczelinę w dnie, której wcześniej nie widziałeś. za tą szczeliną zaczyna się kolejna przestrzeń. dopiero tu, kiedy już uzmysłowimy sobie, że poznanie szlaków i szczegółowe rejestry pływów morza oraz cen miedzi na kontynencie Mu, nie są pewne. że to poczucie stabilności i przewidywalność wydarzeń, jest stanem chwilowym, złudzeniem, którego pewnik dzieje się tylko w czasie 0, wtedy możemy złapać palcami za brzegi szczeliny rozciągając ją na całą szerokość ramion, wynicować oba światy z otwartymi ustami śledząc konstelacje gwiazd, ogniki znaczące tor ruchu Kolumbów w układzie n-wymarowym, czarne dziury ja, ubytki masy i ducha związane z wzajemną grawitacją.
narodziny supernowych.

sobota, 27 lutego 2010

Corvus corax

patrzyłam, jak małe żyjątka wyruszają w wielką podróż żółtą rzeką, podobnie my, wyruszamy w nasze wielkie wiosenne roztopy.
myślałam, że stworzonka zostały porwane przez prąd, jednak znakomicie sobie radziły i wyskakiwały z głównego nurtu, jeśli tylko tego chciały, ale najbardziej chciały płynąć aż na sam dół, do wielkiej kałuży.
ja ją widziałam i wiem, że nieco dalej poza nią, jest mokradło, ale to one tam płyną i one je poznają.
kiedy się dobrze, na kolanach, przysłuchać- groźne, wartkie strumyki na drodze, wydają dźwięk początku wiosny.
a kruk, jak za dobrych, legendarnych czasów, obwieścił słońce, kiedy stamtąd wracałam.

piątek, 26 lutego 2010

stolat

dziś imieniny Mierosława

Mirku Popiołku życzymy wielu zwruszeń!

:D







czwartek, 25 lutego 2010

"Rejs" po Wiśle
















Toruń 2008

poznawanie kolorytu

gdy za miasto się wybierzesz, zamiast chustką, wytrzyj jeżem!

*
wersja alternatywna

gdy zamiast "to", "się" wybierzesz - zamiast chustką, "wy" trzyj jeżem

:D

środa, 24 lutego 2010

wtorek, 23 lutego 2010

coś z niczego

"Gdy byłem młody, spotkałem groźne bóstwo, i nikomu nie chciałbym opowiadać, co wówczas ogarniało moją duszę - ani spraw złych, ani dobrych. Nauczyłem się zatem wcześnie milczeć, a także tego, iż należy uczyć się dobrej wymowy, aby dobrze milczeć; iż człowiek z tajonymi myślami potrzebuje myśli otwartych, czy to wobec siebie, czy wobec innych: bowiem myśli otwarte konieczne są, by człowiek odpoczął od samego siebie, by innym umożliwił współżycie ze sobą"

(F. Nietzsche)

*

w pewien sposób rozumiem to poczucie i tę myśl. to nie ma nic wspólnego z niegadulstwem, czy niegadatliwością. znam to poczucie, a w dodatku uważam, że sam proces wiodący, może zabić. nawet jeśli jest to zabójstwo nieformalne

wiozna

rzeczy budzą się spod śmiechu, wynurzają się z roztopów.
(tylko psie kupy błoto, jak by rzekl Ceratowy ;) )

poniedziałek, 22 lutego 2010

niedziela, 21 lutego 2010

czy życie nie jest boskie?

to zależy od wiary pytającego

:]

i w tym kontekście, owego wielokrotnego nałożonego znaczenia w zdaniu, film Allena - "Sen Kasandry" jest ciekawy. ale to dopiero po obejrzeniu
bo o wtrakciejstwie jego nie bardzo wiem, co rzec
czy mnie zainteresował? - chwilami
czy uważam go za dobry?- pewnie tak
czy podobał mi się? - łi tam
czy poleciłabym go? - powiedziałabym - zostawiam wam tu ciastka i herbatę w termosie, krzyknijcie, jak skończycie

ale jeśli myślę o tym przewijającym się ze dwa razy zdaniu, to zdaje się, czuję zamysł i potrzebę autora.
zdaje się, rzecz jasna :]

Dzisiaj imieniny obchodzą

Fortunat, Kiejstut, Teodor, Wyszeniega


no prosz, a ja się zamartwiam Beatą :|

*

przyp.
Wyszeniega - staropolskie imię żeńskie, złożone z dwóch członów: Wysze- ("wyższa, ceniona ponad wszystko, stawiana ponad innymi") i -niega ("rozkosz").

od makatki do Pazyryk

Lubię makatki. Gdzie diabeł nie może, niech pokaże mi makatkę, a pójdę jak w dym. Tkane, haftowane, z przysłowiem, czy widokiem na, z jeleniem, geometrycznym wzorem, makatki są dla mnie wejściem do innego, barwniejszego, niezwklejszego świata. Ne iem skąd się to bierze - może z trójwymiarowości nitki, może z przeczucia interakcji w splotach, może z wewnętrznego przeświadczenia o tym, że nakładające sę i przeplatające linie, stwarzają coś, co jest osobnym i odmiennym bytem/ światem, coś, czym same owe nici nie są, a jednocześnie zawierają się w cosiu i są jego częścią i jego nieodrywalną podstawą.
Fascynuje mnie tkanie, kładzenie igłą obrazu, wypętlanie z włóczki swetra, serwety
Urzeka mnie prostota wzoru, przekazu, proste ludzkie uczucie, które mówi"'gość w dom, bóg w do"' i "dobra gospodyni, porządek w domu czyni"
Na okoliczność splotu, kupiłam sobie ongiś przepiękną książkę o dywanach, którą uwielbiam i z powodu tejże książki, po prostu zakochałam się w kobiercu z Pazyryku



a to św. Jan o zachodzie
nie jest to co prawda dolina Pazyryk, ale własną ręką jeszcze licealną moją, spełniona ma-kata
;)

**

No dobrze, nie będę leniwcem

a tutaj mamy kobierzec z Pazyryku
detal
bordiury
detal


"Kobierzec z doliny Pazyryk

Odkrycia tego niezwykłego rękodzieła dokonała w 1949roku grupa archeologa pod kierunkiem Rosjan, Rudenki i Griaznowa, badająca tereny w górach Ałtaj. W usypanym grobowcu ziemnym, zwanym kurhanem,w którym spoczywały szczątki scytyjskiego wodza, ekipa znalazła dobrze zachowany kobierzec wiązany, pochodzący - jak wykazało datowanie metodą radiowęglową - z V w.p.n.e..
Cenne znalezisko zachowało się do naszych czasów dzięki wodzie, która przeniknęła do wnętrza kurhanu i zamarzła, co ochroniło kobierzec przed zgubnym wpływem powietrza. Miał tu miejsce taki sam przypadek, jak wiele innych szczęśliwych zbiegów okoliczności towarzyszących najbardziej spektakularnym odkryciom archeologicznym. Wszystko wskazuje na to, że woda wtargnęła do środka kurhanu, ponieważ plądrujący grobowiec rabusie nie zadbali o to, by porządnie osłonić wejście. "
(Mehdi Zarif "Dywany orientalne", tłum. Alina Picazio)

Kształt kobierca to prawie kwadrat - 1,98x1,83m)
na 1dm kwadratowy powierzchni przypada około 3600węzłów
wykonany jest z wielbłądziej wełny, farbowany barwnikami roślinnymi i koszenilą. Specyficzny odcień czerwieni dywanu otrzymał nawet swoją nazwę - "czerwień z Pazyryk"
Największe zainteresowanie historyków budzi jednak oczywiście wzór dywanu.
Na środkowym polu znajdują się 24 kwadraty (po 4 w rzędzie) z motywem roślinnym - skrzyżowane lancetowate liście i stylizowane pąki.
Wokół pola biegnie kolejno pięć bordiur
1 - (najbliżej środka) - przedstawia mityczne stworzenia, prawdopodobnie gryfy - w mitologii strzegące poległych wojowników
2 - szeroka bordiura z motywem łaciatych jeleni z pochylonymi łbami, które w mitologii scytyjskiej symbolizowały osoby zmarłe
3 - powtórzony, stylizowany motyw roślinny
4 - glówna bordiura przedstawia długi korowód jeźdźców i wojowników prowadzących wierzchowce. Konie mają zdobne uprzęż,a jeźdźcy oryginalne hełmy.
5 - zewnętrzna - przedstawia znów gryfy

Prawdopodobne, ze względu na symbolikę przedstawienia, kobierzec związany był z obrzędami pogrzebowymi Scytów (ornamentyka i miejsce znalezienia)
Może to potwierdzać również informacja z "Dziejów" Herodota:

"Jeżeli u Scytów Królewskich umrze król, kopią tam w ziemi wielką czworokątną jamę. Skoro ją przygotują, biorą trupa (wprzód jednak jego ciało pociągają woskiem, brzuch rozcinają, oczyszczają i napełniają tłuczoną cyborą, wonnościami, nasieniem opichu i kopru, potem znowu go zszywają) i transportują na wozie do innego ludu. Ci zaś, którzy przywiezione do nich zwłoki przyjmą, czynią to samo, co Scytowie Królewscy, tj pierwsi dostawcy zwłok: odcinają sobie kawałek ucha, strzygą wkoło włosy, robią nacięcia dokoła ramion, rozdrapują sobie czoło, nos i lewą rękę przebijają strzałą.
Stad przewożą zwłoki do innego ludu swego państwa, a towarzyszą im ci, do których wprzódy przybyli. Skoro już ze zwłokami przejdą wszystkie ludy, znajdują się już u Gerrów, ludu mieszkającego na samej granicy ich państwa i przy grobach. Następnie składają zwłoki do grobu na podściółce z liści i wbijają w ziemię po obu stronach zwłok lance; na nich kładą żerdzie i formują dach z rogoziny. W pozostałej, obszernej przestrzeni grobu grzebią jedną z nałożnic króla, którą wprzód duszą, dalej podczaszego, kucharza, koniucha, posługacza, gońca królewskiego i konie, nadto pierwociny wszelkich innych dostatków złote czary; srebra i spiżu do tego celu nie używają. Po załatwieniu tych czynności sypią wszyscy wielki kopiec, współzawodnicząc ze sobą i usiłując uczynić go jak największym.
Po upływie roku to znowu czynią. Biorą z pozostałych sług króla najgorliwszych (a są to rodowici Scytowie, służą bowiem ci, którym sam król rozkaże; kupionych za pieniądze pachołków nie mają); z tych więc służących duszą pięćdziesięciu i tyleż wyjątkowej piękności koni; jamy brzuszne jednych drugich, po wyjęciu wnętrzności, czyszczą, wypełniają plewą i zaszywają. Następnie połowę obręczy dzwona wozowego, odwróconą na dól krzywizną, ustawiają na dwóch palach, a drugą jej połowę na dwóch innych., i wiele tych półobręczy w taki sposób przymocowują. Potem przez cielska koni przepychają wzdłuż aż do szyi grube drewna i wysadzają je na półobręcze, tak że przednie półobręcze podtrzymują łopatki koni, tylne dźwigają brzuch przy udach, obie zaś pary nóg wiszą w powietrzu. Wreszcie narzucają na koni uzdy i cugle, ściągają cugle ku przodowi i przywiązują je do kołków. A każdego z uduszonych pięćdziesięciu młodzieńców wsadzają na konia dokonując tego tak, że poszczególne zwłoki nadziewają na prosty drąg, biegnący wzdłuż stosu pacierzowego aż do szyi; co zaś z tego drąga od spodu wystaje, to wtykają do otworu innego drąga, który przewierca konia. Ustawiwszy tego rodzaju jeźdźców dokoła mogiły, odchodzą.
Tak grzebią królów"
(Herodot "Dzieje", tłum Seweryn Hammer)

Zawartość grobowca, w którym znaleziono kobierzec, potwierdza słowa Herodota - dywan leżał na resztkach czterokołowego wozu obok szczątków konia i broni. Mógł więc pełnić funkcję całunu wojownika scytyjskiego. Pochód jeźdźców na bordiurze dywanu również może dawać świadectwo słowom Herodota
Zagadka większą niż przeznaczenie kobierca, jest jednak jego powstanie. Uważa się, że Scytowie nie byli w stanie w tym czasie samodzielnie stworzyć takiego dzieła, jakim jest kobierzec z Pazyryk (wyrafinowana technika, w jakiej g wykonano). Jedna z hipotez mówi, że tkanina powstała na skutek wpływu starożytnych Persów (czasy dyn. Achemenidow), jednak duze różnice, między symboliką scytyjską,a perską zdają się temu zaprzeczać
inna hipoteza, uznawana zresztą a bardzo prawdopodobna, sugeruje, że kobierzec powstał na terenie Armenii, w czasie, kiedy istniało tam królestwo Urartu. Hipotezę tę potwierdzają wydobyte na tamtych terenach resztki krosien, fragmenty tkanin oraz wiązane kobierce farbowane po mistrzowsku koszenilą.
Zagadka pozostaje jednak na razie nierozstrzygnięta

*

no i miała być miła, przyjazna notatka-makatka, a skończyło się, jak to zwykle bywa, na trupach :|

piątek, 19 lutego 2010

niebieski

dzisiejszy sen był błękitny. calutki. calusieńki błękitny, sen monochromatyczny
pamiętam z niego to, że był o skrzydle. jednym, ale po kiego i z jakiego powodu to skrzydło było w śnie, nie ma pojęcia. wyglądało trochę, jak rzeźbione

*

ze słownika małego symbolika ;)



Kolor ten symbolizuje: hamowanie, zawężanie pola i kurczenie, uśmierzanie bólu, ochładzanie, uelastycznianie. Łączony jest z siłą woli lub samokontrolą. Morski odcień może oznaczać duchowe prawdy. Chłodny do zimnego.

czwartek, 18 lutego 2010

złośliwość mózgu

dziś w śniku dawali ból. najpierw długotrwałe i piekielnie bolesne wbijanie igły w zadek - przebudzenie pierwsze - aua!
Później cholernie bolące gryzienie kotem w bok. Kły wbite po same dziąsła - przebudzenie drugie - auaa!
Żadnych objawów po przebudzeniu. oprócz śladu w pamięci.

aha

z rzeczy symbolicznych były szarpiące padlinę wrony, które uciekając, okazały się być nie wronami, a psami. śnieg i płot.

wtorek, 16 lutego 2010

Idzi Wiosna

Z przyjemnością donaszam, że bonzaj jednak nie zemrł, jak to się mogło zdawać pesymistom i na powitanie Idziego Wiosny, strzelił garścią nowych listów


bonzaj san - grap

niedziela, 14 lutego 2010

o dziuawym worku, który łączy Warmię i Jakucję

"To gdzieś tutaj przelatywał nad Ziemią Pan Bóg i ręce tak mu z zimna zgrabiały, że upuścił cały dźwigany w worku, a przeznaczony do rozrzucenia po świecie skarb. Wszyscy znają legendę-anegdotę, wierzący i niewierzący chętnie ją opowiadają, bo wprowadza od razu pełną jasność: w południowej Jakucji zgromadziły się niewiarygodne w swej masie i jakości bogactwa naturalne. Przede wszystkim węgiel, następnie żelazo, inne rudy, nieco dalej złoto, diamenty, gaz ziemny"

(Olgierd Budrewicz "Na Syberii cieplej")

*

jest taka powiastka, że archanioł, który niósł do nieba wór z najpiękniejszymi pieśniami, przelatując nad Warmią, tak się zachwycił tą ziemią, tak się zapatrzył, że zgubił wór i rozsypały się pieśni po tej ziemi i od tej pory ziemia śpiewa, śpiewa tak, że ludzie, którzy tu żyją są pełni ciepła i blasku, gościnni, zaś goście chcą do tej ziemi wracać.

(z warmińskiej legendy)

Ogień

"Nie trzeba nigdy źle mówić o ogniu (...) Duch ognia, siwobrody, gadatliwy staruszek, wiecznie coś mruczy i szepcze, a co szepcze - wie każde dziecko i szaman"

(Sieroszewski "Dwanaście lat w kraju Jakutów")

*

racja, nie należy.

Walentynka


piątek, 12 lutego 2010

imieniny

Aleksy, Benedykt, Eulalia, Julian, Laurenty, Modest, Nora, Radzim, Trzebisława

*

dziś ciekawy zestaw

Bakusy

W domu rodzinnym Basi matematyczki, w okresie ostatniego, zapustnego tygodnia, czyli od czwartku tłustego do kusego wtorku, chodzą przebierańcy.
Ubrani w dziwaczne i zabawne stroje, recytują śmieszne wiersze, śpiewają żartobliwe piosenki, wyczyniają harce. Są to Bakusy

(Zgliczyn-Glinki, okolice Radzanowa nad Wkrą)

*

w trakcie poszukiwań dowiedziałam się jeszcze, że na śląsku oznacza to mięsopust i harce ostatkowe, zaś samo słowo pochodzi od Bachusa

*
"Naniosę wam z wiosną jajek, z których będzie wiele niespodzianek - deklarował bocian. A chłopiec w worku po ziemniakach straszył: - Jestem bakus nad bakusy, wszystkim robię dziś psikusy.

Diabeł, choć podszczypywał i rwał do tańca dziewczyny, nie był mile widzianym gościem. - Idź diable wcielony, idź diable rogaty. Wynoś się z tej chaty. A śmierci proponowano: - Weź ten gar kapusty, bo to są zapusty!

Gospodarze częstowali, czym chata bogata. Były pączki, faworki, nie zabrakło czegoś mocniejszego do popitki. Po południu zespoły zaprezentowały się na przeglądzie w strażackiej remizie. - Koniec tańców i hulanek, jutro jest już postu ranek - kwitował jeden z bakusów."
(Z przeglądu zapustnego w Zielonej'2004)

odbić czas

"Czy warto pisać lub czytać taką grubą książkę o Jakutach, narodzie tak małym i dalekim? W drobnej kropli rosy, wszechświat się czasem odbija"

(Wacław Sieroszewski "Dwanaście lat w kraju Jakutów")

*

Podoba mi się nie tylko ze względu na pierwszą myśl, ale też ze względu na podwójne znaczenie słowa "czasem". Nadaje drugiej myśli, znacznie szerszej i rozciąglejszej. cywilizacyjno-świadomościowej.

środa, 10 lutego 2010

ryknąć śniegiem

jak wyżej

:]

koniś

dziś śniła mi się ucieczka na czarodziejskim koniu. ścieżki były wąskie, cmentarz opuszczony, a urwiska strome i zdradliwe.

*
Dobrey! z sennika wynika, że po wczoraj snionej burzy, dzisiejszy koń, jest, a jakże, snem pozytywnym i pożądanym gdyż:
"Koń, konie … Należy do symboli bardzo bogatych w znaczenia. W ogólności odzwierciedla on instynkty, popędy, namiętności, żądze, zmysłowość, świadomość własnego ciała i seksualność. Klacz symbolizuje ponadto kobiecość, łagodność i potrzebę harmonii. "
z okoliczności towarzyszących, zarówno skaczące, galopujące osio i niedłane konie, konie u woza i u płota, wróżą na różnych płaszczyznach szczęśliwe wybrnięcia

hmmm... mam koński żądz?

:|

amfibolia

wczoraj nauczyłam się nowego słowa, które dotyczy logicznego błędu, którego sponsorem jest Reteska

;D

wtorek, 9 lutego 2010

O umiarkowaniu

O pochodzeniu nart ramowych (rakiet)
(Mit Indian Carrier z Kolumbii Brytyjskiej)

"Biała pardwa śniegułka i pewien Indianin z plemienia Carrier siedzieli obok siebie i prowadzili przyjacielską gawędę, a że kuropatwa była w dobrym humorze, pokazała Indianinowi, jak się robi rakiety, którymi się zwierzęta od niepamiętnych czasów posługują, by móc poruszać się p śniegu.
Pardwa śniegułka opisała mu wszystko do najdrobniejszych szczegółów, a kiedy ów człowiek nauczył się sporządzać okrągłą ramę, wówczas przywołał swoją żonę, a pardwa pokazała jej, jak się te ramy obciąga paskami skóry. W ten sposób owa kobieta obciągnęła pierwszą parę rakiet, jakie znalazły się w posiadaniu człowieka. Oboje bardzo podziękowali pardwie śniegułce, która się z nimi wkrótce pożegnała, by pobiec do domu.
Zaledwie jednak zdążył ujść niewielki kawałek drogi, padła bez życia, a stało się tak dlatego, że mówiła zbyt wiele.
W ten sposób Indianie Carrier nauczyli się sporządzać rakiety, a z tej powiastki wynika, że nigdy nie należy mówić zbyt wiele, nawet gdy się żywi jak najlepsze zamiary"

(wg Diamonda Jennessa)

*

uwielbiam morał :]

wychopień

dziś poznałam nowe słowo - wychopień
w domach rodzinnych mojej mamy i mojego taty, piekło się je na liściach chrzanu.
Płaski placek z chlebowego ciasta, czyli wychopień (rodzaj podpłomyka) układało sie na łopacie chlebowej, na liściu chrzanu i wsuwało do pieca, jeszcze przed włożeniem właściwych bochenków. Zanim powsuwało się wszystkie bochenki do pieca (piec u mamy i taty, był na 5 bochnów), wychopień już był upieczony.
Jadło się go z solą lub cukrem.

niedziela, 7 lutego 2010

wiersza

"Znane są dwa zasadnicze typy wierszy: wiersza bezsercowa i wiersza sercowa. Jak podaje K. Moszyński, wiersza sercowa była używana w starożytnym Egipcie już przed 2 tysiącami lat p.n.e. i prawdopodobnie była tam znana od czasów jeszcze wcześniejszych.
Wiersza bezsercowa znana była wszystkim ludom świata"

*

i wcale mnie kurna to nie dziwi
:|


**
wiersza to takie narzędzie rybackie służące do połowu ryb na bystrych wodach

*

i też mnie to nie dziwi :|


***
*(tekst pochodzi z przyp. do "U źródeł cywilizacji" Lipsa)

"za co by się nie wziąć - nudne..."

"Gdzie nie spojrzysz wszędzie kłótnie.
Wszędzie zmarli cez pochówku.
Wszędzie czarty się weselą.
Prześcigają się w podłości.
To, co tłuste było - schudło.
Co bogate - to zbiedniało.
Za co się nie złapać - szkodzi.
Za co by się nie wziąć - nudne."

(z buriackiego eposu o Geserze)

A wszystko to wydarzyło się, kiedy Chan Churmas (dobre bóstwo) i zły Ataa Ułaan stoczyli wojnę, w której zly został pokonany wprawdzie, za to nie dość rozważnie wykończony. Kawałki poćwiartowanego ciała, zrzucone na ziemię, zamieniły się w potwory i demony, a życie na ziemi stało się piekłem...

*

zatem pamiętajmy, by nieopatrznie i niefachowo, nie ćwiartować wroga; albo li też nie dzielić skóry na niedźwiedziu, nawet jeśli wygląda on na ostatecznie ukatrupionego. włala

o sforzątkach

Znalazłam wiersz

i mówić ci będę niezmiennie



To jest list o nieszczęśliwej miłości, uładzony do slów brzmi mniej więcej tak:
"Porzuciłeś mnie dla tej Rosjanki, która zabrania ci powrócić do mnie. Może nawet będziecie mieli dzieci. ja jednak dotrzymam ci wiary i nigdy nie pozwolę się pocieszyć, mimo, że pewien mężczyzna mnie kocha." (Lips za Weule)

Autorką listu jest A, która mieszka w swoim domu (rodzinie) E. Kropkowana linia, która spływa wzdłuż prawej strony A, to jej warkocz. Skrzyżowane linie wewnątrz domu E, to symbol wielkiego smutku i zgryzoty.
B to niewierny kochanek, którego z A łączyły ongiś więzy miłości i przysiąg (linie 1). Łączyły one w zasadzie nie tylko sama dziewczynę, o jej domostwo z panem B, jeszcze przed zdradą.
C to rywalka, rosyjska dziewczyna (kształt strzały), która ubrana jest w spódnicę i również nosi warkocz.
C i B zbudowali ognisko domowe - F, na gruzach więzi (1) łączącej wcześniej A i B
2 to całokształt więzów, które łączą teraz Ci B, zaś C1 i C2, to dzieci z tego związku.
Linia 3 symbolizuje postępowanie C i przecina więź 1, oddzielając B od A i jej domu E.
Linia 4 to intensywne myśli, które wybiegają od A do B, zaś linia nr 5 symbolizuje również intensywne, choć negatywne myśli/opinię domu E o niewiernym B.
D, to jukagirski adorator A, którego myśli 6) krążą wokół niej,
jednak A i jej myśli (7), nadal krążą i pozostają wierne dawnemu kochankowi.

*

No i czyż nie piękny list?
zachwyca mnie przekaz rzeczy i jej niezmienność, to daje mi nadzieję, ze moze nie zauwazamy porozumienia w małych dystansach czasowych, że dopiero oddalanie sprawia, że nakładają się rzeczy na rzeczy, tak bardzo blisko,

o. radości

"Kiedy mamy zamiar uroczyście spędzić wieczór, musimy przedtem poczynić szereg niezbędnych przygotowań. Pomijając obowiązek odpowiedniego ubrania się i punktualnego przybycia na miejsce, rzeczą nieodzowną jest zapewnienie sobie kart wstępu lub przygotowanie własnego domu na przyjęcie gości. I zanim sobie to nawet w pełni uświadomimy, owe liczne przygotowania odbierają nam już część przyjemności.
Pod tym względem ludy pierwotne są znacznie szczęśliwsze od nas. Kłopotliwe przygotowania związane z zażywaniem rozrywek towarzyskich są im- poza nielicznymi wyjątkami- całkowicie nieznane. Dzięki pogodnemu usposobieniu, jakie cechuje ludzi pierwotnych, potrafią oni zachować równowagę duchową, zbliżoną do poczucia trwałej szczęśliwości, chociaż życie bynajmniej nie ściele im się po różach i nie brak im różnych trosk. Są zresztą do tego stopnia dostosowani do ciasnego i najeżonego niebezpieczeństwami świata, jaki ich otacza, że przywykli ze spokojem filozofów godzić się nawet z biedą, chorobą lub rozczarowaniem. Kiedy nadchodzą "ciężkie czasy", człowiek pierwotny z całym optymizmem wierzy w rychłą poprawę, a kiedy znów uśmiechnie mu się szczęście, śmieje się wraz z nim i spokojnie raduje się dobrym godzinom. Pojęci czasu jest mu obce, a w dziewiczej puszczy nigdy nie przybywa się "za późno"

(J.E. Lips> "U źródeł cywilizacji" - "uciechy życia towarzyskiego")

*

no i właśnie znalazłam lietraturny argument dla mamy, na zarzut, dlaczego nie sprzątam przed przyjazdem gości. żeby uniknąć kłopotliwego zamęczenie się czynnościami przedwizytowymi, które odbiorą mi radość z wizyty. o
ale za to lubię takie przygotowania, które akurat mi pasują, jak np upiec chcleb, albo wytrzeć do połysku kieliszki ;)

**

jest w tym przedstawionym fragmencie bardzo ciekawe miejsce, które mówi o szczęściu - "równowagę duchową zblizoną do poczucia trwałej szczęśliwości"
ważne jest to słowo "zbliżoną" i w jakiś sposób oddaje to spełzające na niczym poszukiwanie 'szczęścia';
i mże nie rzecz w tym by schwytać króliczka, ale żeby się nie zmęczyć w biegu i nie zgubić łuku?

środa, 3 lutego 2010

łóżkowo

"Posłanie z piątej planety"

*

i ja się nie dziwię, poczemu nie możemy się dogadać, krzyżyki ze szczałkami

:|

Wszystkiego najlepszego

Dziś imieniny obchodzi Uniemysł

:|

wtorek, 2 lutego 2010

w kolorze brzydki beż

"U zachodnio-afrykańskiego szczepu Pangwe np. biały kolor bynajmniej nie oznacza niewinności, lecz przeciwnie - jest barwą szatana. Kolor ten dominuje podczas księzycowych obchodów ku czci "złego", mimo to jednak uchodzi za najpiękniejszy. Niemal równie często Pangwe posługują się czernią, która według Tessmanna oznacza "kolor nocy oraz wszystkiego co jest przykre, przerażające i budzi lęk", tymczasem radosna czerwień uważana jest za kolor życia. Kolor fioletowy jest u tego plemienia symbolem śmierci, a miejscowe nazwy wszystkich roślin o fioletowych kwiatach zawierają sylaby "kun" lub "bokun", czyli "dusza". Niebieskawe cienie drzew są jakoby ulubionymi miejscami przebywania dusz zmarłych. Istoty żywe natomiast i przedmioty o "demonicznej" białej barwie uchodzą za najpiękniejsze. Dlatego zapewne członkowie szczepu Pangwe nie zwracają najmniejszej uwagi na wspaniałe, wielobarwnie upierzone ptaki, przebywajace na ich terenach, natomiast zwykłe białe pióra ibisów budzą u nich okrzyki głośnego zachwytu. W przeciwieństwie do Pangwe szczep Atxuabo w zachodniej portugalskiej części Afryki uważa barwę czarną za "kolor radości".
Liczbę kolorów rozróżnianych przez jakieś pierwotne plemię można często poznać ze słownictwa. Indianie Chama z zachodniego Peru używają specjalnych słów do określenia żółtego, fioletowego i "pomarańczowo-bananowego" koloru, gdy tymczasem niebieską i zieloną barwę określają jednym i tym samym słowem.
Indianie ze szczepu Sipaia używają oddzielnych wyrazów dla okreslenia kolorów: czerwonego, żółtego, pomarańczowego, ciemnoniebieskiego aż do ciemnozielonego, jasnoniebieskiego, jasnozielonego, brązowego, szarego, czarnego i białego.
U wszystkich ludów o wysoko rozwiniętej kulturze, a więc i u nas, istnieje zwyczaj nadawania barwom określonego, symbolicznego znaczenia. W dawnych kodeksach Azteków określone barwy symbolizowały cztery strony świata; wschód oznaczano czerwoną, zachód - niebieską, północ - żółtą, a południe - zieloną. Z kolei u starożytnych Chińczyków i Persów wschód oznaczano kolorem niebieskim, południe - czerwonym, zachód - białym, a północ - czarnym. Demony w świątyniach lamów tybetańskich są zawsze czerwone, a wiele bożków tybetańskich siedzi na czerwonych kwiatach lotosu, natomiast biały kwiat jest zastrzeżony dla Czsanraziga, czyli wielkiego Bodhisatwy, a niebieski dla Tary - "Madonny" Tybetu
Nawet żywioły i inne elementy świata przyrody mają swoje ustalone barwy: drzewo jest zielone, ogień - czerwony, ziemia żółta, żelazo białe, a woda błękitna. Każdą sylabę słynnej modlitwy om mani padme hum oznacza się specjalnym kolorem. Wzywająca niebiosa sylaba om jest biała; zwracajaca się do świata "asuras" sylaba ma- jest niebieska; ni oznaczajaca swiat ludzi - żółta, pad okreslająca świat zwierząt - zielona, me - odwołująca sie do świata "pretas" - czerwona i ostatnia święta sylaba hum zamykająca wrota piekła jest czarna.
..."

(J.E.Lips "U źródeł cywilizacji")

*
Jest już sporo przestarzałości w tej książce (w końcu jest, zdaje się, jak np kolor niebieski u Tybetańczyków, nie jest zarezerwowany dla Tary, bo nosi go również Mahakala, czy Hajagriwa, zaś Tara w zależności od koloru, nosi różne cechy - Tara Biała, (uważa się, ze jest jedną z form Tary zielonej) to tara współczująca, na znak współczucia trzyma w dłoni błękitny lotos. Tara żółta, błękitna lub czerwona, to Tara gniewna
Gdy Tara ukazuje się jako zielona, jej prawa dłoń wykonuje gest opieki.
Ale pomimo swojej już trochę 'nienaczasowości' z nowymi badaniami, książka jest fajna, pozwala poruszyć myśli, niesie sporo ważnych i potrzebnych znaczników, do których można sobie później dołożyć tę wiedzę, którą się już ma na czas dzisiejszy.

*

a mnie zielony, szczególnie w odcieniu Weroneza, kojarzy się z nieszczerością

poniedziałek, 1 lutego 2010

kotek


Kotek. Autor - Tess. 2009


i wierz tu natchnionej egzystencjalnej myśli poetki, kiedy ci ta, kurna olek, usiądzie na tapczanie i nasmaruje kredką kotka.
albo wysłuchuje jak jęczysz jej do słuchawki rano, czy o północy i od razu ma przygotowany zestaw, którego zadaniem jest 'natychmiast mi obrzydź'
albo znosi cierpliwie, choć tylko jednym okiem, bo drugim śpi, i śpi, i śpi, bo godzina ósma jest dla niej ranem, ranem rannym, i tym więc pierwszym jednym okiem a może trochę uchem słucha, co ci w tej ranie przychodzi do głowy, o czym jest książka, którą czytasz, jak będzie miał na imię miniaturowy wielbłąd, który zamieszka za łóżkiem i że właśnie szyby ułożyły się z lodem w teatr.
jak ma się rozbierać poważne jej wiersze, kiedy ta najniepoważniejsza wśród poetek warczy ci grrrrr i stara się nie nadepnąć na ciebie, któraś jest rozłożona i rozczłonkowana po najróżniejszych miejscach

Ś. Finiak



Powiedzmy t'osobie szczerze,
bywam złośliwa
a skoro już przy szczerości -
- Tom Bak