wtorek, 27 grudnia 2011

bilans świąteczny

Jedna maryLala Rodowicz


rylion śmichów chichów
obżarstwo tradycyjnie w ilości niepoliczalnej
kalambury raz
durnowate zabawy, karciaszki-mariaszki
żebractwo Mirosława stabilne
bałagan po pass
fałsze kolędowe w ilości znacznej
wypita pigwówka i naruszony maliniak
portrety dość szczególne w ilości niezawionionej
jedna złamana ręka mojej mamy z powodu pozorowanego ataku kuny na białą kiełbasę na strychu :|


*

prezenta, prezenta, prezenta, któremi nas co rok straszą, ze już nie będzie

a we święta upomniano mnie takimi oto rózgami


cudnymi zresztą, które nadal kontempluję z rozkoszą :D
:D

2 komentarze:

  1. Bajarka opowiada! Też taką mam, tylko zgryzłam okładkę zębamy mlecznymy.(Powyższy egzemplarz natomiast został zawłaszczony przez Kota):)

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, bo koty i książki są na K :D

    OdpowiedzUsuń