piątek, 6 sierpnia 2010

Pa pa

Wakacji część druga, do zobaczenia w końcu sierpnia

zostawiam przepiękny wiersz Heaneya, który wczoraj przyniosłam z ogrodu. przypomina mi on czas, kiedy się robiło przekopy kałużom roztopowym, tak, by spłynęły strumykiem na pobocze drogi. albo już pędzącym śniegowym strumykom, mieszało szyki w ich korytkach. tylko to mikroskala, oczywiście, ale poczucie podobne



WODNICA

Ciął łopatą korzenie wrzosu, szary szlam
Odgarniał, oczyszczając dla mnie wodny szlak:
Pobiegłam nim, spłukując z siebie rdzę.

Zastygł, gdy ujrzał mnie odartą wreszcie z szat,
Mknącą bez troski o to, co może rzec świat.
Potem poszedł. Poczułam, że pienię się, drżę,

Wpływając w skrzyżowanie rowów, tuż nad rzeką;
Wbił głęboko łopatę w mój bok, jeden z brzegów,
Otwarł przejście. Runęłam w nie całym ciężarem,

Wdzięczna, docierająca strużkami miłości
W dół do korzeni, w górę do zuchwałych ziaren -
Lecz z chwilą gdy otwarłam się przed nim na oścież,

Mogłam mu dać odbicie i rozrost wszystkiego.
Wniknął we mnie tak całkiem, że chłód mej swobody
Ustąpił ciepłu - bardziej człowieka niż wody.


(S.Heaney, przeł. S.Barańczak)

*

i jest to zarazem genialny erotyk do świata

zrozumiałam przy nim coś ważnego, jeśli idzie o pisanie. teraz pojadę z tym powłóczyć nogami, a czy będę umiała to spożytkować, okaże po powrocie

:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz