poniedziałek, 2 sierpnia 2010

słońce nad Warmią i Ararat

Obudziłam dziś się razem ze słońcem i pognałam w pola. Bo mgła poranna jest moim ulubionym miejscem w czasoprzestrzeni i jeszcze ani razu nie dałam rady się jej oprzeć. Uroszona i upitolona trawą jak nieboskie stworzenie, lazłam po pagórach i myślałam o mitach i legendach. Przylazła do mnie Armenia, co może być snem proroczym na rok następny ;)
jakiś czas temu pokazałam wspólną przestrzeń legendy warmińskiej i gruzińskiej, a dziś podzielę się gędźbą ormiańską

o powstaniu ormiańskiego koniaku

Kiedy Stwórca rozdał już wszystkie kawałki ziemi różnym narodom, został mu najpiękniejszy jej kawałek, urodzajny i słoneczny. Kamienie z tego kawałka Stwórca odrzucał na bok, gdzie rychło utworzył się z nich cały stos. Ten pracowicie oczyszczony obszar postanowił Stwórca zatrzymać sobie i zasadził tam winorośl, żeby móc raczyć się słodkim winem.
Gdy tylko skończył, nagle, jak spod ziemi, pojawili się przed jego obliczem Gruzini ze smutkiem w oczach
- Panie, dlaczego zapomniałeś o nas!? Martwili się
- A gdzieście byli, kiedy rozdzielałem ziemię między narody? Zapytał Stwórca z troską
- Rzecz jasna, na bankiecie! Piliśmy Twoje zdrowie Ojcze! Krzyknęli chwacko Gruzini
To wzruszyło Stwórcę i postanowił oddać Gruzinom ten swój najpiękniejszy zakątek aby mogli uprawiać winorośl i tłoczyć wino na Jego chwałę.
Nie minęło pół chwili, a otoczyli go rozkrzyczani Ormianie, wykłócający się, kto ma przemówić przed obliczem Pana.
- Ojcze, nie dostaliśmy ziemi. Biadali!
- Ale dlaczego nie upomnieliście się o to, kiedy rozdzielałem ziemię między narody? Zapytał Stwórca.
- Ach, wybieraliśmy delegata do Ciebie. A funkcja jest tak zaszczytna, ze nijak nie mogliśmy dojść do zgody!
Pogderał Stwórca na tych swarliwych Ormian, zmarszczył brwi, postukał się po nosie i w końcu rozłożył ręce bezradnie, a następnie wskazał na ów skalisty spłachetek ziemi obok Gruzji. Ostatni kawałek.
Z ponurą zawziętością oczyszczali swoje pola Ormianie, ale trud ich był iście Syzyfowy. Ulitował się nad nimi Stwórca i szczodrą swoją ręką dorzucił do skał klejnotów i innych minerałów.
Ormianie, to naród wyrywny, ale nie niewdzięczny, wiec postanowili, tak samo, jak Gruzini wypić toast na chwałę Stwórcy. Rozbijali więc skały na pył, zraszali własnym potem i w tak przygotowanej glebie posadzili winorośl osłaniając ją przed palącym słońcem, wichrem i zimnem. Kiedy zaowocowały, wytłoczyli wino i poddali je dodatkowym zabiegom, aż wyszedł trunek, który zadowolił ich swą mocą.
Stanęli przed obliczem Stwórcy, który właśnie popijał białe, słodkie, gruzińskie.
- Ojcze, nasze wino nie jest tak słodkie, bo jest zaprawione goryczą naszego losu. Kolor ma spalonej ziemi, gdzie kazano nam żyć. Ale jest to owoc naszej ciężkiej pracy, więc prosimy Cię, wypij z nami
Spróbował Stwórca trunku i długo kielicha od ust nie odejmował. Następnie odstawił do spiżarni gąsior z winem gruzińskim i pija już tylko ormiański koniak.


*

z półki zdjęłam
"Szukam raju" Romuald Karaś

2 komentarze: