piątek, 14 września 2012

Warmińskie drożynki (2)

Fotki wierszalotki: Warmiany, Paluzy, Sokolica, Łabędnik, Tolko, Rodnowo, Pieszkowo, Krekole, Rogóż

fotki na nielocie miks wuszka/Rada

11.09.12 (wtorek)

W pracy sms: "może jedziemy?", więc zaraz po lecę, wchlapuję zupę do paszczy, pospiesznie, z towarzyszeniem dwóch map i netu, przygotowuję trasę i już za chwilę małe niebieskie autko zawija pod dom.

Pogoda niesamowita, jedziemy bocznymi drogami, rzekłabym nawet pobocznymi, bo droga rychło przekształca się ze żwirówki w ubity kołami ciągników trakt przez pola. Napotkany rolnik wskazuje kierunek "Widzicie tam słomę i pryzmę wapna? no to za tą pryzmą w prawo do krzaków i za krzakami będzie żwirówka". No i jest, dojeżdżamy nią do Warmian, niewielkiej zaspanej warmińskiej wsi, którą obszczekują ze wszystkich stron małe jazgotliwe azory.



Kierunek Paluzy: "Prosto"" mówi przydrożny staruszek i okazuje się, że prosto nie jest tak prosto, bo rozgałęzia się na trzy różnego stopnia żwirówki. Da się dojechać samochodem? "no pewnie", więc wybieramy prosto najszerszą ze żwirówek i trafiamy jak kulą w płot, bo kręcimy do Bisztynka. zatem nadłożyłyśmy drogi (Przypomnę na tę okoliczność porzekadło - Kto drogi prostuje w domu nie nocuje). No ale teraz



Paluzy - XIV-wieczny kościół pw NMP, niestety zamknięty, obchodzimy go więc tylko w koło. Piękna bryła, spokojny gotyk z podmurówką kamienną i uroczym tynkowanym murem wokół z wbudowanymi z czterech stron furtkami, z gatunku tych, które mnie zawsze chwytają za serce. Niestety ręka "estetyki" okaleczyła starodrzew wokół kościoła, ucinając pnie w połowie. To nasze polskie rzeźnickie podejście do spraw przeraża mnie i po prostu wkurwia.










Jedziemy na Łabędnik, po drodze zjazd 3 kilometrowy do Sokolicy. Kościół również z XIVw, św Anny. Malowniczo wbudowany w drzewa, sytuowany na niewielkim wzniesieniu, z kręcącym się u stóp strumykiem i dwoma bocianimi gniazdami na fasadach, (nieco naciągają szczyciki te gniazda). Cieszy mnie, że nie dramatyzuje się tu w kwestii gniazd bocianich. Znakomicie wpasowują się w aurę miejsca, przydają domowości i wywołują to szczególne nasze, wiejskie wzruszenie. Przyjaźnie nastawieni, choć nawaleni po czubek głowy panowie, kierują nas do księdza, na plebanię. Plebanię znajdujemy kilkanaście metrów za kościołem, oczywiście jest mały jazgacz Puszek, niestety ksiądz nie ma czasu pokazać nam wnętrza kościoła, a do mszy jeszcze pół godziny, a droga jeszcze przed nami. Rezygnujemy więc, obiecując sobie wrócić tu innym razem










Pałac w Łabędniku Dużym wymaga zasięgnięcia języka, bo ukryty jest za gęstym parkiem. Niestety w rękach prywatnych WstępWzbron.-u, więc za namową podstępnej i opętanej przez Łamacza Praw, Rady zakradamy się na teren, by dokonać sesji w przemiłym otoczeniu kamiennych kul parkowych przytachanych do Łabędnika z Gdańska. Pałac ładny, odrestaurowany, dwukondygnacyjny z lekkim w kształcie ryzalitem i dwiema harpiami strzegącymi schodów. Niestety wnętrze niedostępne








Później trochę kłopotów z nawigacją w Bartoszycach i Pałac w Tolko. Niewielki, jednopiętrowy, skryty za murem z kuta bramą, otoczony starodrzewem, bardzo spokojny, elegancki w formie, z dwoma symetrycznymi ryzalitami, zdaje się być stworzony do krajobrazu zimowego. Niestety brama zamknięta, własność WstępWzbron-u i nie da się nawet wkraść (a zwłaszcza w spódnicy)
Przynapity mieszkaniec wsi tłumaczy nam z pewnymi problemami na poziomie komunikacji, że obektem opiekuje się Pani Ela i ona mieszka w blokach i trzeba z nią zagadać to może pokaże, ale spojrzenie rzucone w kierunku onych bloków odbiera nam nadzieję. Kukamy tylko przez bramę i lecimy dalej.

Kościół w Rodnowie szary, niewielki, niepozorny, z położonym nowym dachem. Zatrzymujemy się, czy nie? Wychodzący z kościoła człowiek zamyka drzwi, więc wyskakuję z samochodu, żeby spytać, czy da się zobaczyć, co w środku. Człowiek ów okazuje się przemiłym organistą, nauczycielem zresztą i bardzo chętnie pokazuje nam wnętrze. Kościół (XIVw) dawniej był ewangelicki, stąd surowość i skromność bryły, wewnątrz jednak fantastyczny barokowy ołtarz dłuta Jana Pffeifera, prześliczny relikwiarz na prochy (obecnie pusty), przepiękna bogato rzeźbiona ambona i prospekt organowy o eleganckiej linii. W kruchcie bardzo piękna tablica fundacyjna z ciekawostką w postaci dość dużej skamieliny usytuowanej niemal w środkowej części. I można robić zdjęcia! To miejsce i spotkanie naładowuje nas dobrą energią












I na koniec kościółł w Pieszkowie, niewielki, po odnowieniu sprawiajacy wrażenie dziecięcej zabawki. Niestety na plebanii nie ma nikogo, więc oglądamy go tylko z zewnątrz i padają nam aparaty.









12.09.12 (czwartek)

"Leje deszcz jak z cebra, a to ci maniebra..." W dodatku mam posiedzenie rady pedagogicznej, więc wyjeżdżamy późno, w szarudze i planujemy tylko dwa miejsca

Kościół w Krekolach (XIVw) pw św Wawrzyńca, to bogata w kształcie, rozbudowana świątynia gotycka. W ogrodzeniu kapliczki z figurami świętych, kamienny krzyż z figurą Chrystusa i figura Chrystusa Dobrego Pasterza tchnąca spokojem, ciszą. Chrystus wzrok ma łagodny, czuły, jakby mówił - no i czego chcecie ludzienkowie. Ksiądz wywołany z plebanii, zdaje się być niezbyt zadowolony z wizyty. Owszem, zgadza się pokazać wnętrze, ale z jakimś oporem, blokadą jakąś, chociaż moze po prostu jest niekontaktowy z natury. W kazdym razie wchodzimy, niestety nie wolno robić zdjęć, a szkoda, bo piękna halowa świątynia ze sklepieniem pozornym z malowanymi kasetonami, przecudny XVIII-wieczny ołtarz, wysoki, dwukondygnacyjny, z pięknymi organami, naprawdę warto zobaczyć. Pod koniec ksiądz nieco rozchmurza się, więc nie jest tak źle.









I drugi kościół halowy z XIVw. w Rogóżu, pw św Barbary. leje jak z cebra, zapada zmierzch, kościół otwarty, ani żywego ducha, szybko cykamy fotki. Sklepienie zdobione malowanym roślinnym ornamentem, biały rokokowy ołtarz główny, śliczne ołtarze boczne i jeszcze fantastyczny ksiądz, który przychodzi po jakimś czasie i zapala nam światło i opowiada o kościele i raczy nas różnymi anegdotami z historii kościoła. Ciekawe organy, bo rozdzielone na dwie części w dwóch przeciwległych krańcach empory. Piękne malowidła zdobiące balustradę empory organowej, ambonę oraz te stanowiące Drogę Krzyżową, a także umieszczone na sklepieniu. Większość pociemniała już pod surowym okiem starca czasu, niektóre poznaczone zaciekami, wymagają rychłego odświeżenia, zabezpieczeń, ale jak na wszystko, potrzeba na to dukatów, ech świecie nasz...










a Ps: Jak wam się podoba nazwa jednej z naszych warmińskich rzek - Świętojańska Młynówka, która zmienia się później w Bajdycką Młynówkę? :)

2 komentarze:

  1. Dawno, nie byłam na takiej wycieczce, a lubimy takie, oj lubimy!

    OdpowiedzUsuń
  2. OO tak, ja tez lubię i dlatego jestem przeszczęśliwa :D

    OdpowiedzUsuń