Tak wiem, że ciągle jeszcze nie dokończyłam spisywania Dziennika Podróży i przyrzekam nadrobić.
Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie jesień. Ogród, mokre i zimne mgły poranne, roziskrzone pajęczyny, jabłka, gruszki, zioła, osy, łubin, ogórki, nalewki, suszarki, ery bery pompki i rowery. I małe kotki (psiamać!) Panny Łaskotki.
Tymczasem napar (czy raczej taka wypadkowa między naparem, a maceratem) na pozytywny poranek
Weźmij jabłko, najlepiej dzikie, jeśli zaś nie, to twarde i lekko kwaskowate, pokrój ono na plasterki cieniutkie i razem z pestkami ciśnij do dzbanka.
Garstkę mięty pieprzowej świeżo zebranej i j10 liści szałwii ananasowej i garsteczkę liści pokrzywy ususzonej takoż do tego samego dzbanka.
Na to dwa plastry cytryny i pół łyżki miodu wielokwiatowego.
Wodą gorącą zalej, pamiętając wszakże, że robimy to wodą o temperaturze maksimum ok 60 stopni czcigodnego pana Celcjusza, gdyż inaczej dobro drzemiące w naturze pod postacią związków organicznych zutylizuje się znacznie do garści smętnych wiórów smakowych z nikłą ilością czynników aktywnych.
Mieszamy drewnianą łyżką, by się miód rozprowadził, nakrywamy i niechaj się parzy oraz maceruje. jest pyszne
Miast szałwii ananasowej można wziąć lekarską, jeno mniej, choć polecam do takich przyjemnościowych popitek tę ananasową bo ma delikatny, ananasowy(jak w nazwie) zapach.
a na dodatek bez żadnego związku obowiązku, tylko po prostu, bo mi się śpiewa w głowie :D
a napisałam, że mam dziś dobry nastrój mimo iścia jutro do pracy? Nie napisałam, no to mam :]
Zupełnie znikąd, zupełnie przypadkowo. I dobrze jest jak jest
:)
a tu z powodu ostatniej niedzieli wakacji
percepcja anioła
3 tygodnie temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz