sobota, 25 czerwca 2011

lipa

Mirek przychorował, na podwórzu pada co chwila i ni cholery nie mogę zebrać kwiatów lipy, które zebrać miałam. siedzę, bawię się pisakiem do kaligrafii i zastanawiam nad obrazkiem na urodziny Dzidziusia. a ponieważ nie chce mi się wywlekać farb, to głównie bawię się pisakiem. jest fajny, pisze równiutko i ciągnie rękę do rozmachu. mam ochotę zapisać nim ogromną białą płachtę papieru. siadłabym i pisała to, co mi ktoś podyktuje. i mogłabym tak cały dzień. a później położyłabym się na tym wielkim papierze i spała





*

Ps: zamiast obrazka dla Dzidziusia, dziś z flamastra wypływają takie
http://wierszalotka.blogspot.com/2011/06/kotek-joanny-ktoremu-jest-nitonisio.html
http://wierszalotka.blogspot.com/2011/06/zajac-ktoremu-nic-sie-nie-sni.html
http://wierszalotka.blogspot.com/2011/06/gruby-kot.html
http://wierszalotka.blogspot.com/2011/06/ryba-psuje-sie-od-gowy.html

:|

2 komentarze:

  1. Yo! Chyba lepiej większejsze. Zawsze można pomniejszeszyc. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. dokładnie, wszak wiadome, że "łatwiej kijek pocienkować niż go potem pogrubasić"
    :D

    OdpowiedzUsuń