piątek, 22 października 2010

dwa strachy

pierwszy strach

to strach o Dużym Psie. Duży Pies lubi wusz i nikt nie wie dlaczego- ani właściciele, ani wusz. wie to tylko Duży Pies i za każdym razem, kiedy wusz przechodzi obok siatki, czeka na nią na podwórzu. i trzeba włożyć rękę przez pręty bramy i witać Dużego Psa, a najlepiej to drapać pod obrożą, bo tam swędzi najbardziej, chociaż jak nie ma obroży, to też tam.
wczoraj Duży Pies był, albo w złym humorze, albo coś w wusz mu nie odpowiadało, bo owszem, machał ogonem jak przy powitaniu, ale jednocześnie warczał, ujadał, kładł się na ziemię i sierść jeżyła mu się na karku a zębiska kłapały na wusz. wobec takiego powitania wusz cofnęła rękę spomiędzy prętów, bo Duży Pies rzucał się do tej ręki, żeby ugryźć.
i smutno było tego wieczoru u wusz, a kto wie, może i u Dużego Psa, bo wyglądał, jakby miotał nim wielki dylemat.
dziś wusz szła obok siatki Dużego Psa, a on wyskoczył z kąta podwórza i biegł wzdłuż ogrodzenia aż do bramy.
zatrzymali się oboje.
strach spytał wusz, co zrobi. minęła długa, najdłuższa tego dnia sekunda.
raz kozie śmierć, pomyślała wusz, albo odgryzie mi rękę, albo nie odgryzie i podrapała Dużego Psa pod obrożą, bo tam swędzi najbardziej

*

drugi strach

To przejmujące i piękne uczucie, kiedy drzewa tracą liście i zjawia się więcej przestrzeni. Są takie dni, kiedy swiatło zawieszone pomiędzy przedśniegiem, a zadeszczem, do spółki z wiatrem, budzi w jesieni trupią niesamowitość. Poczucie większej przestrzeni odblokowuje płuca, uwalnia od liściastej klaustrofobii, ale jednocześnie wystawia nas na bezlitosne oko kosmosu. To właśnie jesienią czuje się to oko najdotkliwiej. Patrzy na nas, liche, drżące ciałka, płaszczące się przed wiatrem, deszczem i bezlitosnym niebem. Za mizerną warstwą powietrza jest zimna rozciągłość tego wszystkiego, o czym wolelibyśmy nie mysleć w piątkowe popołudnie. Albo właśnie myśleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz