piątek, 24 września 2010

z rozmów o muzyce - Penderecki i seks

B: wiesz ja to chyba tera musze miec 0 seksu

B. (ciągnie z zamyśleniem) bo pendrak tak wysoko tenory napisał ze hej

(ja ryję dziko, a B. pyta ze zdziwieniem czemu ryję i ciągnie dalej z powagą)

B.: hmmmmmm albo może tzeba 8 razy dziennie seksować się już sam nie wiem co będzie lepsze na wysokości...

ja : znaczy powiem tak
osobiście wolałabym 8 razy

B.: (ryje)

ja: i w tym upatruję skuteczności

(chwila namysłu)

ja: ale kto wie, co myśli Penderecki
w sumie on nie śpiewa
tylko wypisuje gryzmoły, a jak mu pies wpadł na stół to mu się podjechało w górę
papier się przesunął i prosz

B.: nie wiem co on se myślal pisząc to, chyba był najebany

ja: i śpiewaj to jeśliś mądry
( z zapałem)
wierzaj mi, będę się starała przybyć, ale bynajmniej nie dla Pendereckiego
nie bardzo trawię go

B.: ja tez nie

B. (namyśla się chwilę i ciągnie)
dla mnie pendrak jest jak ocet z węglem leczniczym takie oto połączenie

ja (z ulgą): no i jesteśmy po tej samej stronie barykady

(rozmowa oddala się w rejony wierszy, picia melisy i tego, że B. odkrywa w sobie pokłady śmiałości i jest bardziej do ludzi, )

(ni stąd ni z owąd)

B. przywiozę do ciebie pendraka nuty

ja (ulegając kolejnemu atakowi śmiechu na skutek zjawionego w pamięci ostatniego pobytu B. w Żegotach i tego co uczyniliśmy Feliksowi Nowowiejskiemu)

ja: (krztusząc się, ale zachowując entuzjazm w głosie) dobra!
prześpiewamy!

B. ja w ogóle nie wiem kurde bo to 200 stron

2 komentarze: