środa, 1 września 2010

kamyki

kto nie układał obrazków z kolorowych kamyków, palec do cukierka, bo za minutkę zamykam budkę.

od wieków jest jakaś ludzka skłonność do budowania całości z monad. może to próba poukładania w sobie myśli, że nie jesteśmy odrębnymi drobinami, tylko mamy swoje miejsce w uporządkowanej całości/obrazie? a może pcha ludzką rękę chęć zmierzenia się z kreacją przy wykorzystaniu materii opornej i kształtów nieprzystajacych?

a jeśli już o tych kształtach, które wymuszają przerwy pomiędzy jednostkowymi kamykami zanurzonymi w mastyksie (matrix? ;), to daje ciekawy obraz przerw między nami-kamykami, nawet tymi pracującymi na jeden odcień nogawki.

mnie zawsze fascynowały kamyki, ich barwy, odcienie tych barw, faktura, kształt. moje życie jest zapchane kamykami, poczynając od kieszeni oraz toreb, a kończąc na biurku, szafach i kartonach.
mozaika wzięła swój początek prawdopodobnie na wschodzie, ulepszona przez Greków i doprowadzona do swej największej świetności przez Rzym, była stosowana pierwotnie na posadzkach, a za chwilę również na ścianach i sklepieniach. jako materiał wykorzystywano kamień, czasem pastę szklaną, kawałki szkła, a także płytki ceramiczne (również dodatkowo malowane w ornament). te na zdjęciach pochodzą z VI w pałacu Justyniana, zwanego Wielkim Pałacem lub Pałacem Mozaiki w Konstantynopolu.
zwracam uwagę na cieniowania.


*Ps:

Ja: macie pojęcie, jak to jest układać taką mozaikę?

Zuz: Mnie cholera strzelała jak trzeba było z tych kulek bibułowych wyklejać!




















( Büyük Saray Mozaikleri Müzesi. Stambuł)


**

i tak, wiem, wiem, że niektórzy tu wspomną, jak na ostatnim spotkaniu, kazałam im oblizywać kamyki, żeby zobaczyć ich barwę i wzór. nie było innego wyjścia, tyle mam na usprawiedliwienie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz