Po pierwsze - każda klasa powinna posiadać w wyposażeniu otwartą trumnę, opartą o ścianę.
Po drugie - nauczyciel dobijający wieku emerytalnego (przy czym nie wiem, kto kogo dobija) powinien prowadzić zajęcia lekcyjne z wyżej wzmiankowanej trumny, by uniknąć kłopotliwego wyciągania kopyt, jeśli by nieopatrznie zmarło mu się w pozycji przybiurkowej lub co gorsza w trakcie przewrotu w tył (za wyjątkiem przewrotu majowego) albo skoku przez kozła, który jest szczególnie nietwarzowy w ujęciu rigor mortis
Po trzecie - dzieci nie mają się wystraszać, tylko sprawdzić dech, a następnie dostępnymi a wypróbowanymi sposobami, jak wrzask w ucho, ciamkanie bułą pod ławką, czy też skrzypienie paznokciem po tablicy, sprawdzić, czy nie jest to zwykłe starcze zamyślenie, objaw demencji, czy blokada sztucznej szczęki albo awaria rozrusznika serca.
Po czwarte - dyżurni klasowi winni rozbić szybkę gablotki szybkiego reagowania, wyjąć stamtąd wieko, umieścić na trumnie, dokręcić cztery śruby główne.
W tym samym czasie gospodarz klasy, przez interkom uwiadamia dyrektora, że to już i prosi o przysłanie nauczyciela dyżurnego.
*
A tymczasem jest listopad, i w oświacie ponuro. Pięć lat nie byłam na konferencji metodycznej i ODN-owskim szkoleniu, w końcu pojechałam, przełamałam się i ruszyłam, bo wypada, bo może, bo a nuż... i następne pięć lat mnie nie zobaczą. Nie dość, ze te same dydrdymały, które słyszę od lat pod zmieniającymi się hasłami prezentowane, zawsze jako nowość. Wiedza, którą zdobyłam już na studiach, bom WSP kończyła, debilni prowadzący orientujący się tylko w wyuczonym tekście i nie posiadający poza nim własnego zdania oglądu, nie dokonujący nawet szczątkowej analizy porównawczej tego, co się w ciągu tych mijających lat w procesie dydaktyczno-wychowawczym zadziewa, a wielce na ten temat (znaczy swojej wiedzy i fachowości) drażliwi (nie polubili mnie). Forma warsztatowa polegająca na jednym dwuminutowym ćwiczeniu "znajdź w podręczniku zdanie" i 4 pozostałych godzinach wykładu. Totalne zidiocenie i ogólny pierdylizm auuuu!
Ale pani w efktownym kostiumiku i manikiurach, ach no może tylko ta pani ratowała sprawę, ale manikiury już nie pozwoliły onej pani wpisać 20 nazwisk na świadectwa, mimo, że dwie bite godziny spędziła gapiąc się w ścianę, kiedy jej równie pudrowany kolega referował swoją część szkolenia, tfu... warsztatu, warsztatu!
i piosenka, którą nam śpiewają pierwszaki na ślubowaniu, nabiera właściwych odcieni, tj zielonych (kolor nadziei i zwłok oraz twarzy jadącego do rygi),
"Lodów mamy już po uszy i
wideo filmów też.
Żaden Batman nas nie ruszy,
gdzie się mamy bawić gdzież?
Szkoło, szkoło, może z
tobą wreszcie będzie nam wesoło,
A jeżeli coś nam pójdzie
marnie,
Zanim smutek nas ogarnie –
śmiej się do nas, śmiej.
Tu pojawią się problemy,
które zgłębić mamy chęć.
Tutaj wreszcie dowiedziemy,
że dwa razy dwa jest pięć!
Szkoło, szkoło, może z
tobą wreszcie będzie nam wesoło,
A jeżeli coś nam pójdzie
marnie,
Zanim smutek nas ogarnie –
śmiej się do nas, śmiej."
Ano, czas, aby ci z ministerstwa ustawili się wreszcie w kolejce po rozum. Obawiam się jednak, że owoż ustawienie się może nie nastąpić w najbliższym czasie, ani w dalszym również, o ile w ogóle, tak że zostaje nam zamówienie trumny i przeszkolenie uczniów. Ech...
OdpowiedzUsuńdo polityki oświatowej idą ci, którzy już zwariowali, zresztą dzież oni nie idą... toż tam cała szkoła z Julinka siedzi :D
OdpowiedzUsuńhehe :D Pewnie im się w szufladkach móżdżkowych bajzel zrobił ;P
OdpowiedzUsuńz bajzlem to jeszcze dałoby radę, gorzej, że to tępota, ciemnia i brak kompetencji, aleć tam, już ja się tyle nazżymałam, że mi się jad wykończył
OdpowiedzUsuńPiękny hymn.
OdpowiedzUsuńAle niedługo dzieciom potrzebny będzie dłuugi przypis, żeby zrozumiały, co to jest wideo:)
myślę, ze mogą też potrzebować przypisów do słowa "zabawa"
OdpowiedzUsuń