sobota, 1 października 2011

miłość na ziemi

Ranek zdybał mnie dziś w łóżku z Horacym, ale pomimo przyjemności, jaką niewątpliwie czerpię z tego związku, moją nadal niezachwianą miłością, jest Siergiej Jesienin, zatem, gdy tylko opuściłam ciepłe antyczne leże, pognałam w pola. Przyniosłam:


Осень

(Сергей Есенин)

Тихо в чаще можжевеля по обрыву.
Осень — рыжая кобыла — чешет гриву.

Над речным покровом берегов
Слышен синий лязг её подков.

Схимник-ветер шагом осторожным
Мнёт листву по выступам дорожным

И целует на рябиновом кусту
Язвы красные незримому Христу.



Jesień

R.Iwanowowi

Cicho po urwisku jałowcem schodziła
Czesząc grzywę jesień - rudawa kobyła.

Ponad brzegu rzeki skłębione poszycie
Rozbrzmiewa jej podków granatowe bicie.

Wiatr-zakonnik, idąc zalęknionym krokiem,
miętosi listowie za drogi wyskokiem.

I całuje krzak jarzębiny rozchwiany -
Niewidzialnego Chrystusa purpurowe rany

(tłum. Leopold Lewin)



*



***

Закружилась листва золотая
В розоватой воде на пруду,
Словно бабочек легкая стая
С замиранъем летит на звевду.

Ясегодня влюблен в этот вечер,
Близок сердцу желтеющий дол.
Отрок-ветер по самые плечи
Заголил на березке подол.

И в душе и в долине прохлада,
Синий сумрак как стадо овец.
За калиткою смолкшего сада
Прозвенит и замрет бубенец.

Я еще никогда бережливо
Так не слушал разумную плоть.
Хорошо бы, как ветками ива,
Опрокинуться в розовость вод.

Хорошо бы, на стог улыбаясь,
Мордой месяца сено жевать...
Где ты, где, моя тихая радость —
Все любя, ничего не желать?





***
Krążą liście miedziane i złote
Po różowej powierzchni strumyka,
Jakby lekkim, chwiejącym się lotem
Rój motyli ku gwieździe pomykał.

Zakochałem się dziś w tym wieczorze
Błądząc myślą nad zżółkłym parowem...
Urwis wiatr w zawadiackiej przekorze
Zadarł brzózce spódnicę na głowę.

Ziębnie serce, od pól wieje chłodem,
Stadem owiec zmierzch siny nadciąga.
Za umilkłym, półsennym ogrodem
Zabrzmi czasem dzwoneczek na łąkach.

Nigdy głębiej i nigdy żarliwiej
Nie wsłuchałem się w szept wszechstworzenia.
Chciałbym oto podobny tej iwie
Nurzać ręce w różowość strumienia.

Chciałbym pyskiem księżyca łakomym
Skubać słomę ze stogu nad rzeką.
Okruch szczęścia - i ten nie sądzony:
Kochać wszystko, nie pragnąć niczego.

(Tłum. Tadeusz Mongird)

2 komentarze:

  1. Chciałbym pyskiem księżyca łakomym
    Skubać słomę ze stogu nad rzeką.
    Okruch szczęścia - i ten nie sądzony:
    Kochać wszystko, nie pragnąć niczego.
    Piękne to...

    OdpowiedzUsuń
  2. tak. kocham ten wiersz ze względu na tę strofę. a z niej dwa pierwsze wersy

    i jeszcze ze względu na niesamowitą nośność drugiej i jej piękno wyrazu. ech, Siergiej...
    gienijalny, kurew mać!

    OdpowiedzUsuń