sobota, 19 lutego 2011

znów nas napada

zasp kolejny mamy pojaw i dosypuje nadal, a w domu mem, w skrzyneczku małem, są sobie pieczarki, którem nieco niewyraźnie zdjęła



w przypływie ułańskiej fantazji z poetessą Retessą, dokonałyśmy (za pośrednictwem poetessoretessowego konta allegro) zakupu skrzynek pełnych grzybni.
uprawa poprzedzona była wojną kurierską i obwarowana przepisami hodowczanymi, których formuła tajna i pokrętna, dobitnie uświadamiała nas, że "nic z tego, ćwoki, nie będzie", pomimo zachęcającego hasła, iże to" łatwe i przyjemne i tylko przy użyciu wody'.
a jednak nasi górą i choć jeszcze nieśmiało, już awangarda mykologii, uchyla kapelusza nad powierzchnię.
dwóch zaś ochotników skonsumowanych dzisiaj zostało przez niżej podpisaną, pozostającą w towarzystwie matki czcigodnej i kota Mirosława, nie dowierzającego plotkom, iże grzyb Felisu zyadalny nie yest.

2 komentarze:

  1. A ja czekam aż ich będzie tyle, że zrobię sałatkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a bo to wiadome, czy nie przejrzeją ci, co byli pierwszymi?
    ;D

    OdpowiedzUsuń