Z serii
Ocalić od zapomnienia, tom o zdobieniach stroju ludowego wkurza mnie swoim mętlikiem poglądowym. No bo rzecz rozpisuje się na ten przykład o kaszubskich "falach", "makówce", czy "palmecie" i owszem, motywy są objaśnione, nawet po kilka razy de novo (nie mam pojęcia po co zajmowac miejsce), ale żeby znaleźć się w obrazku, to już wg redakcji było chyba nadto dobroci. Informację o motywie zdobią rysunki, na początku sądziłam, że adekwatne do sąsiadującego objaśnienia, ale nie, pełnią raczej rolę ozdobnika, nie uzupełnienia. Zdjęcia pojawiają się obok, ale nie bardzo wiadomo, czy motyw na fotografii jest tym, o którym mówi tekst. Jak ja nie cierpię takiej fuszery! Zwłaszcza, że książka jest przepięknie i bogato ilustrowana i zaczyna się solidnie objaśnieniami haftów i schematami ich wykonania. No panie dzieju, jak można tak psuć piękne i potrzebne książki.
Niemniej jednak, właśnie ze względu na ilustracje, polecam ją na domową półkę osobom, którym haft, lub strój ludowy, lub po prostu piękno, są bliskie
I przyznam, że przepłynęła mi wolniutko przez głowę, leniwym, krokodylim kraulem, taka myśl, by znowu wrócić do haftowania, ale jak zaraz sobie pomyślałam o tym, że trzeba by wydobyć na światło dzienne muliny, płócienka, igły, tamborek, to tak jakby mniej
Elżbieta Piskorz-Branekowa, Polskie hafty i koronki. Zdobienia stroju ludowego*
od trzech tygodni w ramach walki postu z karnawałem, nie słodzę herbaty i NADAL JEST OBRZYDLIWA!
**
a tu, z mojej kolekcji zakładek do książek kaszubski haft właśnie. (oczywista, znać, że bardziej "pospieszny", to nie to namaszczenie w kładzeniu, z jakim się swoje rzeczy do stroju haftuje).