jako, że jestem sentymentalną gąską, uroniłam dziś nad doporannejpoduszki książką, łezkę.
rzecz jest Zapolskiej, Menażerią ludzką. przy okazji przyszedł mi refluks, że tak się już- grubo i wyraźnie nie pisze, bo rzeczywiście jesteśmy o te wieki literatury mądrzejsi. przy czem słowo "mądrzejsi" traktuję posiłkowo hłyh hłyh, budujemy opisanie na opisaniu.
spuścizna plemienna;D
co mnie natomiast rozrzewniło, kiedy wytachałam tę książeczkę formatu i wydania broszurowego?
a to:
a teraz moje drogie siostrzenice&bratanice i siostrzeńcu rodzynku, nie dajcie się wmanewrować w krainę mitu o tym jak to mamusia/tatuś zawsze ortografię znali.
ciekawa jestem, któreż z czcigodnego rodzeństwa, ręką swą wprawną, słowa te skreśliło.
i co za "rzyczenia" kryły się pod tajemniczym przekreślonym "P"
:D
*
książka kosztowała 4zł, czyli wychodzi zrzuta po złociszu
percepcja anioła
3 tygodnie temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz