piątek, 25 kwietnia 2014

Nie czekałam na różewiczowską śmierć

... ani na śmierć autora onej. Cóż mogę powiedzieć w obliczu tak wielu słów, które uniosły się w górę, czy też wryły się w glebę, kiedy odchodzi znany wielki. Znany i wielki, doceniam, a gdybyś przyszedł do mnie człowieku i zapytał - wczoraj, dziś - co czuję, rzekłabym - kury nie jedzą, żółw ucieka z zagrody,  mama zrzędzi i powoli świat się kończy, bolą mnie mięśnie, rany się nie goją, a w mózgu coraz dobitniej dobija się to, o czym nie chcemyśleć. Zmarł Tadeusz Różewicz, starszy już przecież człowiek, nie leję łez i teraz mnie odstrzelcie. Naprawdę aż tak wewnętrznie przeżywacie śmierć Różewicza? Naprawdę spędzi Wam sen z powiek na ... no... dobra, dajmy dwa dni? (żeby nie za długo). Naprawdę pogrążacie się w smutku w chwilach, kiedy opuszczacie fejsbuka, czy inne korytka? Ja nie. Owszem szanuję, cenię i cholernie lubię poezję Różewicza, podoba mi się też jego postać, ale mnie w środku nie boli, nie tak, to nie jest ból, to jest ocena, oszacowanie straty pewnej dozy intelektu i zdolności, których już na tym najgłupszym ze światów nie będzie, ale czy boleję? Otrujcie mnie - nie tak, nie w ten sposób.




* listę roślin przydatnych w trucie mogę udostępnić pocztą mailową

3 komentarze:

  1. Zawszeć smutno, jak któś umiera. Śmierci Różewicza nie przeżywam wewnętrznie, musielibyśmy być spokrewnieni albo sąsiadami być przynajmniej. Smutna ta śmierć o tyle, że poza Barańczakiem ni ma już takiego żywego pomnika lyterackiego chiba w Polszcze. Tzn. takiej postaci pomnikowej, takiej, że żaden ciul się nie przyczepi.
    Ale Sławka (bo rozumiem, że do niego pijesz) w pewnej mierze rozumiem. Ogólnie lans na czyjejś śmierci jest żenujący. Ale bardziej żenujący od lansu na zasadzie ,,łoloboga, łumor'' jest lans na zasadzie ,,nie płakałem po papieżu''. Tzn. wątecheq na licie żenujący, ale wpis Wierzby mówiący, że ni ma co się smucić, bo nie pisał i nie był zalogowany na LIternecie skalę żenady przebił.

    OdpowiedzUsuń
  2. nee, nie do Sławka piję, nawet miałam dziś rano pomysł, żeby dokleić link innego widzenia. Sławkowi naprawdę jest smutno, bom z nim o tym mówiła na tle onego postu-mentu : )

    OdpowiedzUsuń
  3. ja po prostu odcinam się od "czucia smutku" po kimś, z kim nie jestem związana uczuciowo. kiedyś się nawet tego wstydziłam, zastanawiałam, żże moze jestem oschła, wyziębiona albo po prostu nieempatyczna, że nie czuję i naprawdę starałam się coś poczuć i nic. nop jakby Cohen zmarł to tak. i po Zembatym czułam

    OdpowiedzUsuń