sobota, 19 kwietnia 2014

Kurrr...

Zdanie od którego każdy kurier, który ma mi coś dostarczyć, zaczyna rozmowę telefoniczną :
"Czy będzie pani może w (*wpisać dowolną nazwę miasta)?"

Drogi kurierze, otóż nie będę w (*wpisać stosowną nazwę miasta), ani w (*wpisać losowo wybraną nazwę miasta) ani też w (*wpisać nazwę miasta posiłkując się atlasem świata), nie dojadę ani do Pcimia, ani do Radomia, ani do Bydgoszczy. Nie będzie tez tam mój sąsiad, kochanek, pasierb, adoptowana córka, dostawca śruty dla kur ani weterynarz moich kotów. Nie, nie możesz zostawić mi paczki w którymś z rozlicznych sklepów, przy drodze, w sąsiedniej kapliczce, w umówionym miejscu na cmentarzu, w dziupli drzewa, ani wysłać jej pocztą.
Masz mi tę paczkę dostarczyć, kurwa do domu!


*






buty, jak widać przybyły, są miau.

Ps: a kurier okazał się takim niemal nastoletnim kaczątkiem, że zaraz mi serce stopniało i poczułam się jak Wielka Zołza i prawie poklepałam go po ramieniu, żeby się nie rozpłakał i prawie mu powiedziałam, że następnym razem dojadę do Bydgoszczy po tę paczkę. Prawie.. :]

6 komentarzy:

  1. No i czego klnie w samą Wielką Sobotę, a?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze - z rzadka odczuwam wspólnotę z kimkolwiek poza najbliższymi (przy czym owa najbliższość musi być naprawdę bliska), niemniej jednak współczuję w pełni, odsyłana, pomijana i uznawana za nieobecną przez kurierów. Ostatnio nieco jakby się poprawiło, czego i Tobie życzę :)
    A po drugie jest falbanka :) I czerwone buty są, więc jest pięknie (a Andersen niech się idzie wozić).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdaleno, ja toczę non stop boje z kurierami, co za kombinatorzy to metal masakra!

      Usuń
  3. Piękne ujęcie - oczywiście chodzi o zdjęcie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zofijanno dziękuję w imieniu ujęcia :D

    OdpowiedzUsuń