środa, 27 lipca 2011

Kompania trolli

No to tematycznie. Jeśli Norwegia, to jak bez Jana Garbarka?
---> klikson

*

a teraz coś, co mi łaziło po głowie- porównanie dwóch legend. Jedna norweska z Dovre, druga, nasza tu z warmińsko-mazurskiego (Kadyki). /Na marginesie, kadyk to po warmińsku jałowiec/


Niedźwiedź z Dovre

Chłop, mieszkaniec Finnmarku, schwytał kiedyś dużego, białego niedźwiedzia aby go ofiarować królowi Danii. Wędrował z nim wiec przez góry Dovre i tak się złożyło, że zastał go tam zimny, wigilijny wieczór. Na szczęście na jego drodze pojawiła się chata, którą zamieszkiwał człowiek imieniem Halvor. Wędrowiec poprosił o nocleg dla siebie i niedźwiedzia.
Gospodarz chaty wystraszył się i smutnym głosem wyjaśnił, ze nie może nikomu użyczyć gościny, choć bardzo by chciał, a to z tego powodu, że w każdy wigilijny wieczór przychodzi do niego tyle trolli, że cała rodzina musi opuścić chatę i nie ma tej nocy dachu nad głową.
Wędrowiec jednak się nie przejął i mimo wszystko poprosił o gościnę. Póty prosił, aż mu zezwolono. Uradzili, że Niedźwiedź położy się spać koło pieca, zaś jego właściciel prześpi się w komorze.
Przed opuszczeniem chaty, gospodarze nakryli dla trolli stół, przygotowali śmietanę, dorsza, kiełbasę i inne przysmak, po czym pożegnali się z wędrowcem sądząc, ze widzą go już ostatni raz.
W nocy trolle rzeczywiście przyszły, mnóstwo - duże i małe, z ogonami długimi i krótkimi, z wielkimi nosami. Wszystkie jadły, piły i rozbawione dostrzegły śpiącego pod piecem białego niedźwiedzia. Jeden z nich szczególnie rozochocony nadział kawałek kiełbasy na widelec, upiekł ją w ogniu i podsunął niedźwiedziowi pod nos tak, że aż go sparzył.
- Kocie, chcesz kiełbasy?! wrzasnął.
A oparzony niedźwiedź zerwał się z rykiem i rozpędził całe towarzystwo na cztery wiatry.
Po całym tym zajściu, już następnego roku, w wigilijne popołudnie, poszedł Halvor do lasu narąbać drzewa na święta, spodziewał się bowiem tradycyjnie, jak co roku trolli.
Kiedy rąbał, z lasu posłyszał wołanie
- Halvor, Halvooor!
- Czego?! odkrzyknął
- A masz ty w domu jeszcze tę wielką kocicę?
- Tak, śpi w domu pod piecem, ma teraz siedem małych, a wszystkie wielkie i jeszcze bardziej złe.
- W takim razie nigdy już do ciebie nie przyjdziemy! Zawołał troll z lasu.
I od tej pory trolle z Dovre nie pojawiły się już u Halvora w wigilię

(na podstawie P.Ch. Asbjørnsen, J. Moe. Zamek Soria Moria - baśnie norweskie)



*

Kłobuk w wiatraku w Kadykach

W Kadykach nad Nidą stał wiatrak Augusta Smołki, młynarza. Był to człek uczciwy i dobry, więc szanowali go sąsiedzi i byłoby cudownie gdyby nie to, ze w wiatraku od dawien dawna mieszkał kłobuk o żabich oczach na wielkiej głowie, spłaszczonym nosie, szerokich ustach i odstających uszach. Złośliwe to było diable, nocami wieszał się na śmigle wiatraka, aż rozkręcał je tak szybko, jak najgorszy wicher, rozdzierał worki, piszczał i jęczał, przewracał wiadra w kuchni, łomotał patelniami, tłukł naczynia. Czasem posuwał się nawet do tego, ze siadał na łóżku śpiących i zsyłał im przykre sny. Daremnie starano sie unieszkodliwić stworka, nic nie pomagało, a wiatraka nikt kupić nie chciał.
Pewnej nocy do drzwi wiatraka zapukał nieznajomy wędrowiec z prośbą o nocleg i strawę. August wpuścił człeka, przy czym okazało się, ze wędrowiec nie jest sam, tylko z ogromnym czarnym niedźwiedziem. Przestraszył się młynarz, ale wędrowiec uspokoił go, ze miś jest łagodny i krzywdy nijakiej nie zrobi. Nieznajomy poprosił o nocleg również dla misia, który mógłby się przespać w wiatraku.
August chętnie by się zgodził, jednak ostrzegał nieznajomego, że obawia się, by misiowi nie uczynił szkody mieszkajacy w wiatraku kłobuk.
Nieznajomy roześmiał się i rzekł, że niedźwiedź nie jest ani tchórzliwy ani słaby, wiec na pewno sobie poradzi.
Po sutej i wesołej kolacji wszyscy ułozyli sie do snu. Nieznajomy chrapał, ale młynarz August długo nie mógł zasnąć, nasłuchując, co się dzieje w wiatraku, gdzie jakoś podejrzanie było cicho, tylko czasem dochodziły stamtąd jakieś mruczenia i piski.
Nazajutrz rano poszli do wiatraka. Niedźwiedź był cały i zdrowy. Z radości, że gościom nic się nie stało, a noc chociaż raz była spokojna od psot stworka, August uraczył wszystkich królewskim śniadaniem, po którym wędrowcy się pożegnali i ruszyli w drogę.
Wieczorem młynarz z niepokojem oczekiwał kłobuka. Sądził, ze licho będzie chciało się zemścić, ale panowała cisza. I tak minęło kilka nocy pod rząd, nic się nie dizało.
Aż tu pewnego wieczoru, Kiedy Smołka odpoczywał po kolacji, pod piecem ze szpary pojawiała się brzydka uszasta głowa i zapytała przyciszonym głosem:
- Młynarzu, a jest u was jeszcze ta wielka kicia?
August, sądząc, ze chodzi o kotkę, która dopiero się okociła, odpowiedział
- A jest, właśnie urodziły się jej siedmioro młodych.
- Cie go, siedmioro młodych! Zawołał kłobuk i czym prędzej zniknął w szparze.
Od tej pory w wiatraku zapanował spokój

(na podstawie Nowego Kiermaszu Bajek)



Voila!


**

w norweskiej legendzie zastanawia mnie jedno, nie czuję złośliwości trolli. może to okrojenie przekazu, a może dobra wola gospodarzy, nakazująca gościć trolle w wieczór wigilijny, nawet kosztem swojej kolacji. wynikałoby z tego, ze nie chodzi tu o to, iże wędrowiec nie może pozostać w gościnie tej nocy z powodu złośliwości trolli, a ze zwykłego braku miejsca. ponadto nawet zachowanie trolla raczącego "kota" kiełbasą, wskazywałoby na niejaką dobroduszność czynu, choć z głupawym i wyjątkowo niezgrabnym wykonaniem.

nasz kłobuk jest natomiast złośliwy, wyraźnie chce czynić szkody, choć inne nasze podania i legendy pokazują również jego czulsze i dobrotliwsze odruchy np w legendzie "Kruszyna", gdzie opiekuje się dzieckiem, albo kiedy pomaga gospodarzowi (co prawda za karę)

Trolle i Kłobuka, łączy na pewno swoista toporność konstrukcji psychicznej - są raczej durnowate, niż złe, raczej niezgrabne, niż siejące zniszczenie, a ich czyny są różnorakie - od szkód, do udzielania pomocy.

Co jeszcze łączy dwa obszary położone po przeciwnych stronach morza, ze tak bardzo zbliżają się opowieści. może wędrówki mieszkańców, może szczególna surowość i prostota życia rybackiego, bliski związek z przyrodą, surowe zimy i obfitość bagien. Wbrew pozorom wcale nam nie jest tak daleko do siebie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz