niedziela, 13 czerwca 2010

o życiu

a dziś będzie gospodarsko o tym, co się robiło na łikencie, bo żeby było też o życiu! :D

się zebrało czereśnie

się zebrało i zamroziło szpinak

się przesadziło zioła

się suszyło zioła

się zalało sosnówkę, zlewając uprzednio syrop

się zaprawiło truskawkową nalewkę miętą

się przefiltrowało listkówkę wiśniową

się zebrało kwiat bzu i nastawiło "łzy chrabąszcza"

się nastawiło nalewkę melisowo-miętową

się upiekło chleb ze szpinakiem i selerem

się nawet kwiatów do wazonu przyniosło

się też gotowało obiady i zmalowało fioletowy obraz

z którego jest się średnio zadowolonym, na szczęście on i tak nieskończon yest


a i tak, mama uważa, ze jestem wcieleniem lenistwa :D
poniekąd trochę tak, bo można robić parę razy więcej, tylko, kurna, po co? :]


*

yest to post dedykowany szczególnie słojowo, Binicji Myszkiewicz
z życzeniami, żeby jej łzy chrabąszcza tym razem dotrwały do finału!
:D

4 komentarze:

  1. very good blog, congratulations
    regard from Reus Catalonia
    thank you

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za pamięć w tym oto poście i proszę o trzymanie kciuków za drugie podejście do czarnego - pierwszy się zburzył i zamienił w wino :(
    psiamorda!

    OdpowiedzUsuń
  3. trzymię kciuki i mieszam swój :D

    OdpowiedzUsuń