Otóż ostatni dzwonek, mili moi, zebrać kwiecie bzu czarnego, które z dala od wszelkiej dymiąco-trującej cywilizacji egzystuje i bez płukania usmażyć to kwiecie na egzotyczny, a barzo smaczny, podwieczorny posiłek w towarzystwie miłych pań i przyjemnych oku młodzieńców.
otóż ciasto naleśnikowe szykujemy klasycznie. Ma być nieco gęściejsze niż np do krykieta.
Kwiecie bzu czarnego, zerwane świeżo, nieotrzęsione i niepłukane (broń losie!) nurzamy za łodyżkę ostrożnie trzymiąc, w cieście owym, taplamy je, aże sie całe ową materią oblepi
Następnie na rozgrzaną patalasznię kładziemy ostrożnie obsmażając, zaś kiedy się pięknie zrumieni, oprószamy cynamonem, można i niewielką ilością cukru pudru i gościom na przetrącenie podajemy
*
wypróbowane i dobre :D
percepcja anioła
3 tygodnie temu
rjidjujr
OdpowiedzUsuń