a ponieważ przed chwilą przypomniała mi się baśń to przytoczę inną.
pochodzi z Danii.
Chłop w domu
W małej wiosce, wiele lat temu,mieszkali sobie mąż i żona. Oboje byli wiecznie niezadowoleni, bo mężowi się zdawało, że żona ma łatwiejszą pracę, żonie zaś, że mąż ma łatwiejszą. Pewnego dnia postanowili, ze spróbują się zamienić. Ona miała iść w pole, on zaś miał zostać w domu i dopilnować tego, co należy, ubić masło, ugotować kaszę i wyprowadzić krowę na pastwisko.
Poszła zatem żona na pole, a mąż zabrał się do ubijania masła. Wkrótce jednak poczuł pragnienie i zszedł do piwnicy się napić. Ledwo odszpuntował beczkę z piwem, kiedy usłyszał straszliwy hałas dochodzący z kuchni. Pobiegł zatem na górę, żeby zobaczyć, co się stało. W pośpiechu zapomniał ponownie zaczopować beczkę i całe piwo wypłynęło na podłogę.
Kiedy wrócił do kuchni, okazało się, że wlazła maciora i wywróciła maślnicę, wylewając śmietanę na podłogę. Trzeba było zebrać nową śmietanę, a potem zabrać się do ubijania masła od początku. Kiedy trochę poubijał, przypomniał sobie, że niedługo południe i trzeba by zacząć gotować kaszę.
Bał się jednak zostawić maślnicę w kuchni, kiedy będzie szedł po wodę na kaszę. Przywiązał sobie zatem maślnicę na plecach i poszedł po wodę. Kiedy jednak pochylił się nad studnią, żeby wyciągnąć wiadro, śmietana wylała mu się na głowę i spłynęła do studni i w ten sposób został bez śmietany.
Wróciwszy i postawiwszy kaszę do gotowania, przypomniał sobie, że wcale jeszcze nie wypuścił krowy. Pobiegł tedy do obory i wyprowadził krowę, lecz nie bardzo wiedział, gdzie ją puścić na wypas. Odkrył, ze na dachu rośnie trochę trawy i zaciągnął tam krowę. Przyszło mu jednak do głowy, że krowa łatwo może spaść. Rzucił wobec tego koniec sznura do komina i pobiegł do kuchni, gdzie przywiązał go sobie do nogi. Teraz gdyby krowa spadła, musiałby to poczuć.
Następnie jął mieszać w garnku kaszę. Po niedługiej chwili krowa spadła z dachu,a on został wciągnięty do komina.
Teraz chłop wisiał w kominie, a krowa wisiała nad ziemią i żadne z nich nie mogło ruszyć się z miejsca.
Kiedy żona wróciła z pola na obiad i zobaczyła wiszącą krowę, podbiegła i odcięła postronek, nie wiedząc, że mąż wisi na jego drugim końcu. Kiedy postronek puścił, mąż wpadł głową do garnka i umarł.
Żona bardzo się zmartwiła i od tego dnia nie zamieniali się już więcej.
(wybór. i opr. P.Ravn i R.Stiller)
*
kilka refleksji
1. bardzo podoba mi się beznamiętny ton tej baśni
2. doskonała logiczna pointa
3. wątpliwość, dlaczego krowa ze swoją masą, nie przeciągnęła chłopa przez komin i nie bęcnęła na ziemię,w dalszym dociekaniu, wychodzi mi, ze to była bardzo chuda krowa, zatem żona też niezupełnie obowiązek swój spełniała należycie
4. no właśnie, co z żoną? czyżby robotą męża było 'pójście sobie gdzieś i nicnierobienie'?
5. szkoda piwa
6. śmietany w zapasach starcza tylko na dwa razy
7. wpadanie głową w garnek grozi śmiercią
8
percepcja anioła
3 tygodnie temu
no piękne - toporowsko rosyjskie z niemieckim chłodem..
OdpowiedzUsuńkrowa na sznurze - eśli nie było bloczków to mógł się niefortunnie zahaczyć mimo nierównowagi mas - nie takie nielogiczne
szkoda piwa, ale to właśnie piwo do śniadania zgubiło chłopego - gdyby nie było ono we w piwnicy może by podołał..
fakt - nie wiemy czym zajmował się małż, ale wnioskując ze skłonności pewno dawał w palnik w karczmie gdzie w karty ze szczęściem pogrywał
ze śmietaną też logiczne - wszak nie mając lodówki nie było sensu przechowywać większej ilości - zepsułaby się
wpadanie głową w garnek grozi śmiercią - przepisy bhp gwarancją bezpieczeństwa w domu i zagrodzie
ładna opowieść
a morał z niej taki, że sufrażyzm szczerzył kły już drzewiej w danii
morał z tego taki: niech nam nigdy nie przychodzi do głowy, że ktoś ma lepiej, bo i w tym lepszym zawsze siedzi jakieś gorzej;
OdpowiedzUsuńno a poza tym, z opowieści nie wiadomo, co się działo w polu
:)
powinno wyrwać mu nogę lub choćby kieszeń, przy tym impecie, jednak z dachu przy przeważającej masie krowy, to niezły ciężar jest.
OdpowiedzUsuńja jednak sądzę, ze krowa była po prostu zabiedzona, bo żoń, sama piwo popijała, miast szukać krowie pola
a może to dlatego że nie mieli dzieci, tak to by się smarkatego na łąki z fujarą wysłało i krowa by się najadała
to może też być przyczyną małej ilości śmietany
*
piwo, jak mi matuś powiadali, było i u nas tradycyjnym środkiem gaszącym pragnienie (i nie było to równoznaczne z alkoholizmem). u nas w domu, robiło się ongiś w takiej wielkiej stalowej kanie z podziałką małym okienkiem i kranikiem. a nam, dzieckom, dawało się do picia taki jeszcze nieuwarzony podpiwek
tylko u nas, kana stała w spiżarce w kuchni, albo na korytarzu, co w znakomity sposób zapobiegało wylaniu śmietany przez maciory (zwłaszcza, ze musiałyby się najpierw wspinać po stromych schodach)
*
mnie najbardziej podoba się kamienna logika pointy. pełna zgodność :)
i nie mówię tu ironicznie broń losie
^^D