poniedziałek, 20 stycznia 2020

Co czyha za kanapą...

Dzięki chitrej i wyelce przemyślnej strategii ukrywania się przed domostwem, znacznie uszczupliłam stos literatury na mym biurku, następnie napawałam się tym, pomrukując łamane przez pojękując z rozkoszy
i wtedy przyszedł listonosz...

*
Ale zanim przyszedł, zrobiłam dwie pozycje (bez listonosza!) wydawnictwa Bosz ze znakomitymi ilustracjami Błażeja Ostoi Lniskiego, piękne graficznie wydania, obrazki proste, eleganckie, poruszające i niepokojące. Oprócz niewątpliwego smaku w wyglądzie, bardzo udatna treść
Czarty, biesy, zjawy. Opowieści z pańskiego stołu Jakuba Bobrowskiego i Mateusza Wrony, to scalone fabułą wieczornej opowieści przy szlacheckim stole w mroźną, śnieżną noc, zbeletryzowane podania i legendy o demonach polskich.
Towarzystwo nad sutą kolacją ze szlachetnymi staropolskimi trunkami, w rzęsistym świetle kandelabrów, snuje opowieści fantastyczne i robi to za sprawą autorskich piór, nader udatnie.

Bestie i potwory mitologii greckiej Grzegorza Sali, to swoisty leksykon przypominający nam postaci mitologii antycznej krótko i zwięźle. Dodatkową atrakcją jest układ tekstu, który czasem nakazuje nam obrócić książkę do góry nogami, a czasami czytać na boczku. W pierwszej chwili może to wydać się uciążliwe, ale jest to niewątpliwie pozytywna wartość dodana dla naszego mózgu, który wybić musi się z przyzwyczajenia, a to mu czyni dobrze, no i estetycznie to też jest barzo zasadne.

Obie zdecydowanie polecam, jak zresztą i pozostałe z tej serii.

*

Upolowałam w końcu (za nieadekwatną do stanu książki kwotę, której nie wspomnę) Holistyczną Agencję Detektywistyczną Dirka Gently, pióra Douglasa Adamsa przełożoną przez Kingę Dobrowolską. 
Ach, cóż to jest za uczta dla wielbicieli fantastyki! Ach, to wiadome wielbicielom Adamsa, w poczet których, od paru lat i ja się zaliczam. Cudownie, wartko poprowadzona opowieść z tradycyjnie nieco nieudacznymi, a przecież genialnymi postaciami, z intrygującą zagadką kryminalną i obezwładniającym poczuciem humoru, które sprawia, ze chichotałam w głos.

No i z dzisiejszego przedpołudnia Dzieci Hurina, J.R.R. Tolkiena pod redakcją Christophera Tolkiena z cudownymi ilustracjami Alana Lee i  w przekładzie Agnieszki Sylwanowicz. Znakomite uzupełnienie opowieści tolkienowskich, czyta się potoczyście, baśniowo i z ogromną przyjemnością. 

A teraz czas mi uszczuplać stos dalej, choć jest to syzyfowa, widzę, praca i chyba część biurka na wieczysty już ugór oddana być musi, bo jest swoistym stoliczku nakryj się.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz