w domu od zawsze kocha się kuchnię. za czasów pieca, kuchenki kaflowej z duchówką później westfalki aż do obecnej gazówki, kochamy się w kuchni, zarówno w niej samej, jak i siebie w niej.
chyba tylko tutaj dają radę zmieścić się - długość naszego życia, szerokość naszych pasm i różna wysokość głosów.
najpiękniej jest wieczorną wiosną i latem, bo północno-zachodnie okna właśnie wtedy wpuszczają gorące światło słonecznego czerwońca, które spada na stół .
latem, kiedy w ogrodzie rozkłada swoje cielsko wściekły upał, chroniona cieniem kuchnia wydaje się być błogosławionym azylem.
w kuchni przyjmują się goście, cisną się objadki, pytlują pytlarki i wymieniają tajemne receptury i sprawki. w kuchni czyta się, pisze się, śmieje się, czasem leży z kotem na podłodze ku utrapieniu matwieja, albo się kocio na blacie szafki siedzi. się tu zieli, nalewa, zalewa, gotuje, lepi z solnego ciasta, czasem odrabia lekcje. się jest tu
a wczoraj promień zachodzącego słońca liznął goździki
mieszając więc zupę ogonem, łapałam
Żegoty. kufnia 26.03.12
percepcja anioła
3 tygodnie temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz