Koniecznie muszę przywieźć ci grzyba, mówi mi Ania na kilku kolejnych spotkaniach, ale kiedy pytam po jakiego grzyba, odpowiada - sama zobaczysz.
Mija jakiś czas, przychodzi najmniej dogodny moment, dzień przed sylwestrem, Ania podrzuca nas z Lidzbarka do Żegot, po czym wręcza mi słoik napełniony biała substancją - masz grzyba, mówi. Posłusznie, choć z nieufnością oglądając zawartość przez ścianki, biorę go.
- Tylko odkręć, bo się udusi.
Stawiam go w "ścianie"*, odkręcam i natychmiast o nim zapominam. W trakcie imprezy przedsylwestrowej, kiedy moja głowa zaczyna napełniać się już kolorowymi balonikami, przypomina mi się, że nic o grzybie nie wiem, co za grzyb.
To musisz wypić, stwierdza Ania, po czym udziela mi szeregu rad, z których żadnej nie pamiętam w całości. Coś mi się kołacze, coś mi się majaczy, większość ginie w harmidrze rozmów, śmiechów i żartów. Codziennie wchodząc do "ściany" pozieram na grzyba i wychodzę, bo co ja z tym grzybem mam robić, nie pamiętam a i nie wypiję, bo on żywi się mlekiem, a ja mleka ani dudu. Grzyb więc stoi.
Wreszcie przyjeżdża siostra z rodziną, pokazuję szwagrowi grzyba i mówię, że to oto cudeńko ma za zadanie produkować coś z mleka, tylko nie bardzo wiem co i jak. Coś mi się majaczy, że trzeba go przekładać, zalewać nowym mlekiem. Szwagier bierze więc na wypróbowanie. Zdjęta obowiązkiem, szperam w sieci, znajduję plan pasienia grzyba. Ha! Rodzina siostry zachwycona,; opanowali hodowlę, następuje więc rewitalizacja grzyba w naszym domu.
* lokalnie, rodzaj kuchennej komórki
Oto są ziarna kefirowe, symbiotyczne kolonie bakterii i grzybów (każdy szczep ma unikatowy skład, co jest oczywiste, kiedy mówimy o takich koloniach). Potocznie nazywa się je "grzybkiem tybetańskim", "grzybkiem joginów", czy "kalafiorkiem". Ziarna kefirowe pochodzą z Kaukazu, tak zresztą jak ich produkt, czyli kefir
Ziarna zalewamy mlekiem, surowym, rzecz jasna, (unikać UHaTego) w naczyniu szklanym, ceramicznym, lub dębowym, lub w skórzanym worku (jak to czynili kaukascy gorole). Unikamy metalu, bo ón-sam nie lubi.
przykrywamy gazą i czekamy
Hokus pokus! 0,5-1l mleka przerabia w przeciągu około dwóch dni ( w zależności ile jest "grzybka"), szklankę mleka około jednego dnia, zatem codziennie można sprokurowac sobie kefir.
na plastikowe sitko go, przecedzamy, zaś ziarna przepłukujemy czystą zimną wodą do momentu aż ściekająca, będzie równie czysta jak ta z kranu. i dalej do słoika i de novo. Symbiont mnoży się dość szybko, zatem można obdzielać krewnych i znajomych królika.
a właściwości kefiru są oczywiście nieocenione.
Ja nie próbowałam, ponieważ mlika do ust nie wezmę, ale kefirożercy zamieszkujący pobliskie wertepy wypowiadają się zgodnie - dobre to jest i świeże i lepsze niż ze sklepu
Zatem o wszyscy ci, którzy dnia drugiego nie wzbraniają się, a wręcz pożądają kefiru, zaprawdę powiadam wam, od teraz będziemy skakać rano już tylko po piwo ;D
Ps: Niech was nie przeraża zielona poświata fotek, późnowieczorne one są, poprawię przy okazji :]
percepcja anioła
3 tygodnie temu
też bym chciała takiego grzybka:) "C"
OdpowiedzUsuńano to zapraszam :)
OdpowiedzUsuńale ten grzyb - czy "rozszerza horyzonty"?
OdpowiedzUsuńto nie łysiczka ;P
OdpowiedzUsuń